fot. Marr jr
fot. Marr jr
Marek Różycki jr Marek Różycki jr
691
BLOG

Spadek Lwa

Marek Różycki jr Marek Różycki jr Kultura Obserwuj notkę 15

Z Elią hrabią Tołstojem rozmawiał był Marek Różycki jr. 

-- Kim pan właściwie jest? Francuzem rosyjskiego pochodzenia, czy prorosyjskim hrabią skazanym na życie na emigracji?

-- Myślę że jednym i drugim. Francuzi mówią: "Nie pluj do własnej zupy". Francja przyjęła gościnnie moją rodzinę; za moje studia na kilku francuskich uczelniach zapłaciło Stowarzyszenie Pisarzy Francuskich. Grzechem byłoby narzekać chociaż na własnej skórze przekonałem się co to znaczy być we Francji obcym. „Brudny Rosjanin" - tak mówiono o mnie, potomku świetnego hrabiowskiego rodu. Musiałem się bronić, wychodząc z założenia ,że jeśli nie okazują ci należnego szacunku - musisz go zdobyć siłą... Zorganizowałem bandę, w której oprócz mnie byli jeszcze: Bretończyk, Meksykanin i Murzyn. Ja oczywiście, byłem szefem. Biliśmy mocno, wszyscy się nas bali i musieli szanować.

-- Sławni przodkowie bywają dla potomków błogosławieństwem albo przekleństwem. Jak to jest  być wnukiem Lwa Tołstoja ?

-- Nie tylko nie muszę się go wstydzić, ale bez zbytniej megalomanii mogę powiedzieć, że wywodzę się z jednej z najznakomitszych rosyjskich rodzin. Tołstojowie dobrze zasłużyli się swojej ojczyźnie, zaś mój dziad dzięki swoim wielkim powieściom wszedł na trwałe do światowej literatury. Nawet komuniści, z natury niechętni arystokratom, nie wykreślili "Wojny i pokoju", ,,Anny Kareniny " z kanonu literatury rosyjskiej.

-- Co szczególnie zapadło panu hrabiemu w pamięć z rodzinnych przekazów o wielkim antenacie ?

-- Z przekazów rodzinnych, spisanych wydarzeń i opisów życia w Jasnej Polanie oraz notatek, dziada - pochodzi moja wiedza. Wiem, że młody Lew wciąż przerzucał się od nieokiełznanych namiętności do najsurowszej ascezy. Pozostawiony samemu sobie usiłował z niezwykłą surowością wychowywać siebie samego i po wielu niepowodzeniach osiągnął przynajmniej dokładną wiedzę o sobie.

-- Lew Tołstoj chciał zmienić życie, nie zmieniając świata, lecz jedynie siebie samego. Postanowił zmienić układ świata, nie przetwarzając życia.

-- Ponoć mój dziad często mawiał, że nie życie trzeba zmieniać, lecz siebie samego tak ugnieść by dostosować się do życia. Szukał kompromisu, a nie był do niego zdolny. Był niepokorny.

         Wybrał sobie los, który był mu potrzebny. I kobietą, która była mu potrzebna, była Zofia Andriejewna Bers. Kiedy ona zabiegała i dbała o liczną rodzinę, on roztaczał swoje idealistyczne wizje i najchętniej wszystko co miał, rozdałby ubogim. Dobrze się stało, że młoda pani domu dopiero na starość zrozumiała sens słów - ,, nie ona". Zofia Andriejewna, zostawszy żoną genialnego człowieka, potrafiła stworzyć mu zwyczajne życie, ale sobie nie zdołała zbudować zwyczajnego szczęścia.

        Mój dziad stworzył wielkie dzieła, a równocześnie z rodzinnych przekazów wiem, że był z siebie nieustannie niezadowolony, bo - jego zdaniem - nie wziął się z życiem za bary, nie przerobił go. Lew podporządkował się życiu, tak jak chłop poddaje się klęsce nieurodzaju, przystosowując się i ograniczając. Prawda dogoniła go po dwudziestu latach, w epoce wielkich sukcesów. Zrozumiał, że nie żyje tak, jak należy. Przerobić życie było już za późno. Wydawało mu się, że wszelkie przeróbki należy zaczynać od własnej duszy, własnego życia, ale też życie skrępowało go ogromną rodziną.

-- Wielki pisarz do później starości - a umarł w 1910 roku, w  wieku 82. lat - był człowiekiem niezwykle witalnym.

-- Opowiadano o nim w rodzinie, że zimą i latem dużo jeździł konno. Rankiem pracował, pił kawę, potem wychodził na dwór, swobodnie sadowił się w siodle i jeździł po dziesięć, piętnaście wiorst, przeprawiając się przez urwiste jary przeskakując strumienie.

          Na wiosnę drogi leśne są trudne do przebycia. Wiosną mój dziad - jak głosi rodzinne podanie - bardzo często wychodził pieszo na szosę lub na stary, szerokości trzydziestu sążni trakt, po którym gnano bydło. Ciągnął się on tuż u wrót Jasnej Polany. Tołstoj nazwał wielki trakt wielkim światem. Tam spotykał się z ludźmi. Relacje i cytaty z przygodnych rozmów zajmują wiele stronic jego notatników.

-- Całokształt twórczości Tołstoja w ostatnim okresie podporządkowany był namiętnemu poszukiwaniu prawdy etyczno-religijnej społecznej. Przyczyniło się to do licznych konfliktów z władzą, a nawet synod prawosławny w 1901 roku rzucił na niego klątwę za jego postawę ideową...

-- Swoje credo myśliciela i artysty mój dziad wypowiedział w sposób najpełniejszy w ,,Zmartwychwstaniu", powieści niezwykle śmiało atakującej zakłamane konwencje moralne i społeczne współczesności; piętnujące niesprawiedliwość ustroju społecznego w Rosji, godzącej w sądownictwo, wyższe sfery urzędnicze, ziemiaństwo, aparat rządowy i Kościół prawosławny oraz głoszące idee uniwersalnego, nie związanego z żadnym wyznaniem chrystianizmu. Przeprowadzając ostrą, radykalną krytykę otaczającej go rzeczywistości i przeciwstawiając się gwałceniu wolności człowieka, wzór stosunków międzyludzkich widział Lew w pierwotnych gminach chrześcijańskich, których kontynuację upatrywał w rosyjskiej patriarchalnej wspólnocie chłopskiej. Odrzucał wszelką władzę państwową i kościelną, w religii ceniąc jedynie ewangeliczne zasady moralne i wiarę w Boga jako pierwiastek dobra na świecie.

-- Ale brak mu było konsekwencji w życiowych postanowieniach...

-- No, bo jedna idea często przesłaniała mojemu dziadowi inną, która potem powracała. Być może, główną i najbardziej niepokojącą była myśl o tym, jak odejść między lud. Odejść, skąd ? Z ciepłego, otoczonego szacunkiem domu. Trudno opuścić pokój, w którym urodziłeś się ty i twoje dzieci; opuścić świat, który stworzyłeś i opisałeś; świat, z którego zdzierałeś powłokę kłamstwa i powszedniości.

     Niby wszystko było w jak najlepszym porządku, ale przeszkadzało to nowe, co rujnowało wieś, przeszkadzało to, że ginęło bydło, waliły się chaty, wzbierał gniew ludu.

-- W ostatnich latach Lew Tołstoj popadł w konflikt z najbliższą rodziną na tle spraw majątkowych. Konflikt ten między innymi przyczynił się do ucieczki pisarza z Jasnej Polany, zakończonej śmiercią na stacji kolejowej Astapowo.

-- Wiem z przekazów rodzinnych, że w domu wyraźnie wychodził na jaw rozdźwięk między Tołstojem a rodziną. Było to tak, jak gdyby w cichym jasnopolańskim dworze niedostrzegalnie, lecz dzień za dniem, tliła się belka, czuć było spaleniznę, lecz ogień jeszcze nie wybuchał. Na nieszczęście konflikty między małżonkami były nie tylko konsekwentne, ale i logiczne,  rodziły je nie charaktery tych ludzi, lecz ich byt. Zofia Andriejewna była w domu jak gdyby przedstawicielką realnego świata, jego wymogów. Opoką rodziny. Na przykład Zofia Andriejewna chciała jechać do Moskwy, by żyć w niej tak jak żyły w zimie inne szlacheckie rodziny. Liczyła naturalnie, że będzie cały czas razem z mężem. Ale Tołstoja to nużyło; zamiast przebywać w swym zbytkowym gabinecie - wynajął sobie w skrzydle domu dwa małe pokoiki, robił wyprawy za rzekę Moskwę, piłował tam drewno, włóczył się po mieście, a po powrocie do domu opowiadał rzeczy, które denerwowały Zofię Andriejewnę.

-- ? ? ?...

-- Ona nie była kobietą złą, chętnie pomagała biedakom - niezbyt jednak hojnie i tylko tym, z którymi przypadkiem los ją zetknął. Tymczasem Lew opowiadał o swych odwiedzinach w domach noclegowych i dzielnicach zamieszkałych przez biedaków i wykolejeńców. Wstrząsające były opowiadania o prostytutkach, szesnasto-, czternasto-, a nawet dwunastoletnich. Zofia Andriejewna skłonna była przejmować się tym wszystkim, ale nie na długo. Ogarniała ją zgroza pomieszana z pogardą - myślała, że to całkiem inni ludzie, którzy inaczej odczuwają głód, chłód, inaczej śpią. Stawała się przez to kimś obcym dla Tołstoja, który w każdym widział człowieka i czuł się odpowiedzialny za tych ludzi.

-- O nieśmiertelności działa Tołstoja miał się pan okazję przekonać stosunkowo niedawno - tam, gdzie dzieło to powstawało.

  -- To było bardzo miłe. Wraz z innymi członkami rodu Tołstojów zostałem zaproszony na jubileusz 70-lecia muzeum w Jasnej Polanie. Byliśmy podejmowani bardzo serdecznie i uroczyście i naprawdę miałem świadomości nieśmiertelności dzieła mego dziada. Przyjemność sprawiło mi też stąpanie po ziemi przodków, której nie miałem prawa znać. Teraz wiele się zmieniło i mogę odwiedzać Rosję kiedy zechcę.

-- Pański dziad zwykł nosić się z chłopska i nie przywiązywał szczególnej wagi do majątku. Czy jest pan bogaty?

--Ani bogaty, ani biedny. Kiedy miałem 15 lat - poprzysiągłem sobie nigdy nie cierpieć nędzy. Udało mi się. Jednocześnie jednak nigdy nie starałem się gromadzić fortuny. Kiedy człowiek opływa we wszystko, nie oczekuje już wiele od życia, a przecież życie jest ciągła pogonią za marzeniami i próbą ich spełniania. Czemu sobie tego odmawiać…?

     Wiele lat byłem dyrektorem ,,Air France". Od kilkunastu lat interesuję się przede wszystkim spekulacjami na giełdzie, finansami, no i, oczywiście, sztuką. To ostatnie, to taka typowa tołstojowska przypadłość.

-- I to jest właśnie spełnienie marzeń?

-- Ależ skąd! Nie byłbym hrabią Elią Tołstojem, gdybym nie próbował robić czegoś szalonego. Ostatnią taką idee fixe jest zorganizowanie muzeum kultury rosyjskiej w tutejszym soborze. Niestety, wciąż nie mogę przekonać jednego z patriarchów, że muzeum rosyjskie może być również we Francji, że żyje tu bardzo wielu emigrantów, którzy nie tylko mają o czym opowiadać, ale mają też wspaniałe eksponaty, które mogliby podarować czy wypożyczyć muzeum.

        Na szczęście taki już mam charakter, że byle porażka mnie nie zniechęca, a po za tym - nie będzie to pierwszy raz, kiedy Tołstojowie wchodzą w konflikt z cerkiewną hierarchią... Myślę, że cel jest na tyle zbożny, że nie grozi mi anatema.

-- Tak więc zacznijmy naprawiać świat – wzorem Lwa Tołstoja - od siebie samych. Największe zagęszczenie rozpaczy i absurdu spraw ludzkich znajduje się przecież w nas samych. Jest to labirynt trwóg i niepokojów, z którego nitka Ariadny nie wyprowadzi Tezeusza, jeśliby się zjawił - ale my możemy. Poznać. Zrozumieć. Zaakceptować. Nie tylko przecież penetrować swe własne wnętrze, ale też uwrażliwić się na świat, z którego obserwacji zrodzi się własna filozofia - słynna filozofia życia i przeżywania wciąż na nowo i pełniej, bardziej świadomie.

.

POMYSŁ NA SIEBIE

 

 

Prawdziwe szczęście niemożliwe

jest bez samotności

Antoni Czechow

 

 

      Przeglądając niezwykle mądre i przepięknym językiem napisane – fenomenalne -  „Eseje”   Mieczysława  Jastruna  natrafiłem  na   fragment,  w którym portretuje on sylwetkę psychologiczną Lwa Tołstoja. Wielki pisarz u kresu swych dni, niby krnąbrny chłopiec spragniony niezwykłej przygody, ucieka spod opieki najbliższych i spotyka znów to, przed czym uciekł: ludzi, którzy poznają go, rozmawiają z nim, nieraz przeciwstawiając się jego utopijnym poglądom. Lew Tołstoj jechał pociągiem w kierunku Rostowa nad Donem, ale poczuł się tak źle, iż trzeba było przerwać podróż. Dał się zaprowadzić do mieszkania urzędnika kolejowego stacji Astapowo. Tu, w tym obcym mieszkaniu, w obcym łóżku, powiedział jeszcze do opiekujących się nim te słowa: „To koniec!... I dobrze, że tak!” A po chwili dodał: „Jest tylu ludzi na świecie prócz Lwa Tołstoja, a wy tylko widzicie jego jednego”.

 

      Jastrun pisze: „Mówi się, że uciekł przed własnym życiem, przed żoną, która go nie rozumiała, z domu, który mu ciążył nieznośnie. Ale nie tylko to. Uciekł przed czymś o wiele większym - przed  SOBĄ”.

 

      Specjalnej wymowy w tym kontekście nabierają rozważania Kierke­gaarda:  „O tym, że rozpacz jest chorobą na śmierć”. Znamienny fragment: „Rozpacz jest chorobą ducha, jaźni i jako taka może być potrójna: rozpacz, że się nie jest świadomym swej osobowości /rozpacz niewłaściwa/; rozpacz, że się nie chce być sobą; rozpacz, że się chce być sobą”.

 

      Czyli - w przypadku Tołstoja - ucieczka przed sobą: skrajna rozpacz, że się nie chce być sobą. Kto z nas może powiedzieć, że zgłębił swą osobowość i zna siebie do tego najwyższego stopnia akceptacji bądź nieakceptacji? Jakże często poddajemy się płytkiej, „niewłaściwej” rozpaczy wynikającej jeno z braku świadomości swej osobowości. Kogo stać w DZISIEJSZYCH czasach na luksus /?/ autorefleksji - poznania, zgłębienia siebie samego? Ironia czasów, w których żyjemy, polega między innymi na tym, że pozwalamy sobie właśnie na zdrożny luksus życia w nieświa­domości swej osobowości. Nie bez kozery mówi się przecież, że poznanie siebie samego jest osiągnięciem na miarę sukcesu! Że znamy siebie tylko na tyle, na ile nas sprawdzono…(sic!)

 

      A przecież - zależy od tego harmonijne współżycie z samym sobą, otoczeniem. Jak może ktoś, kto nie rozumie samego siebie, dogadać się z bliźnim? Jak może żyć prawdziwie, skoro skażony jest nieautentycznością? Jak można mu wierzyć, skoro on nie może zaufać samemu sobie idąc na „poważne” kompromisy będące zwykłą imitacją?

 

      Rozczarowanie, zawody, upokorzenia, zwątpienia, zadziwienia mają także swój rodowód w fakcie nieposiadania przez nas wiedzy o nas samych. Nawet jeśli już uciekamy - to nie przed sobą, a przed NIEWIEDZĄ o nas samych. Prawdziwa rozpacz... Nawet nie wiemy, czy możemy rozpaczać z powodu, że chcemy,  bądź nie chcemy być sobą...

 

      I znów Kierkegaard: „Nawet po to, aby się przejrzeć w lustrze, trzeba siebie znać, jeżeli bowiem siebie nie znamy, to widzimy nie siebie, tylko jakiegoś innego człowieka”. Można oczywiście sprawę skwitować uśmiechem i uspokajającą refleksją, że jednak „widzimy człowieka”. I jakże często wystarcza nam to za cały „proces poznawczy”. Wątpliwy substytut - żyjemy na kredyt wyobraźni, złudnych możliwości, a nie konieczności, których częstokroć nie jesteśmy w stanie sobie uświadomić. Stąd bywa - że wszystkie te nasze nadzieje i wszystkie rozpacze nie są prawdziwą nadzieją ani prawdziwa rozpaczą. Sam ten fakt jednak odczytywać można w kategoriach DRAMATU UŁOMNOŚCI NASZEJ NIEDOSKONAŁEJ KONDYCJI CZŁOWIECZEJ. Wypełnieni /bez/treścią - nieuświadomioną osobowością; dumni, że dumni, brzmią jakże często PUSTO... Ludzie!

 

      Znamię czasu: CZŁOWIEK - jako przykład koniunkturalnego mitotwórstwa. Znamię czasu?...

 

 

Marek Różycki jr.

 

Życie duże i małe         

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura