Rys. Szczepan Sadurski
Rys. Szczepan Sadurski
Marek Różycki jr Marek Różycki jr
308
BLOG

Wspólnota Dłużników...

Marek Różycki jr Marek Różycki jr Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Sposób spędzania czasu przez emerytów w różnych krajach: 
USA - butelka whisky i cały dzień na rybach, 
Francja - butelka wina i cały dzień na dziewczynkach, 
Polska - butelka moczu i cały dzień w przychodni.

 

      Obecnie, póki co, do kontaktów z ludźmi nie pali mi się. W trakcie zalewu Buty, Arogancji, Nieszczeryzmu - mam w swym kapowniku zaledwie kilka żelaznych adresów LUDZI-WSPÓLNOTY funkcjonujących w mym małym Państwie Celów. Termin rozszyfruję za chwilę...

     Na mym biurku /stoi? leży?/ martwa natura: stareńki laptop, biografia Al Capone’a, pastylki Alca Prim, gazety, pisma, zdjęcie /autoportret?/ Zielonego Kota w butach uszytych przez Cech Życzliwych, zapiski, notatki. Właśnie przeglądając te szpargały, natrafiłem na kilka zdań, które wypisałem z polemiki Bronisława Łagowskiego pt. „Fromm, czyli etyka na opak”, a pomieszczonej w krakowskim „Zdaniu”:

      „Autor „Ucieczki od wolności” proponuje nam etykę na opak: wiele z tego, co on umieszcza po stronie „mieć” i potępia, w gruncie rzeczy jest cenne. Człowiek, który posiada - informację, umiejętności, stanowisko, dom, poglądy czy warsztat pracy jest społecznie i cywilizacyjnie wartościowszy niż ktoś, kto wnosi do świata tylko patos osobowości. To właśnie nieposiadanie powinno być podejrzane z moralnego punktu widzenia, ponieważ pociąga za sobą nieodpowiedzialność”.

      Ponieważ czuję się podejrzany... reaguję. Na chłopski rozum, czyli logicznie rzecz ujmując, autor ma rację: los jednostki w naszym społeczeństwie - już nieomalże kuriozalnie - zależy od stanu posiadania; a także (o zgrozo!) – od wszelakich koneksji i słynnych układów, na które ponoć nie ma rady… Pan Jan by rzekł, że tylko „jedni na drugich warczym - sposobem gospodarczym.” Jednak mój punkt siedzenia określa nieco odmienny punkt widzenia. Faktem jest jednak, że stan posiadania jeszcze dla bardzo, bardzo wielu spośród nas - jest obcy. Ja jednak żyję wśród LUDZI-WSPÓLNOTY, o czym wspomniałem na wstępie. Myślę tu o wspólnocie towarzysko-ekonomiczno-blokowej. Korzystam zaś /proszę mi wybaczyć wyrażenie/ ze zjednoczonych stanów posiadania owej wspólnoty. Tylko w masie jestem w krasie!...

      I tak - INFORMACJE z pierwszej ręki - posiada Marczakowa z trzeciego piętra a także wróżka i jasnowidząca Petronela - mieszkająca wraz z czeredą kotów na parterze. Panoszący się na korytarzach smród kocich odchodów - narkotyzuje każdego mieszkańca bloku i pewnie stąd mamy już wizje oraz   „widzenia”… STANOWISKO- słynny prezenter telewizyjny i bożyszcze kobiet, fundujących mu co roku Victora. Przyznaję, do tej pory nie wykorzystywałem jego stanu /posiadania/,choć mieszka w tej samej klatce... Jednak buduje już luksusową willę z basenem, bowiem zarabia ponad 70 tys. złotych miesięcznie, co nam – szarakom – w głowach się nie mieści! UMIEJĘTNOŚCI I KWALIFIKACJE ma mój gospodarz „brylantowa rączka”. To hydraulik, monter, elektryk, stolarz, murarz, malarz, szklarz, mechanik, powiernik strapionych dusz - w jednej osobie. DOM, POGLĄDY, KONEKSJE I DOCHODY, a także przesympatyczną żonę, dzieci i niebywałe wprost doświadczenie /życiowe/ - sąsiad taksówkarz, który wciąż udziela mi darmowych korepetycji z życia współczesnego. Patrz: „Propedeutyka nauki o społeczeństwie klasowym”. WARSZTAT PRACY, ROZLEGŁE WPŁYWY... TAKŻE FINANSOWE, wspaniałą cichą metę i cudownie destylującą bimber aparaturę - sąsiad inżynier, bezrobotny, wiążący koniec z końcem na luksusową kokardkę piętro wyżej. Co prawda – sąsiad inżynier ma krewnego, posła z PSL-u i w każdej chwili może mieć pracę, ale nie chce być dyrektorem ani członkiem zarządu żadnej spółki. Ot, taki sobie ekstrawagancki dziwak!.... Oni to sprawiają, że jestem społecznie i cywilizacyjnie dowartościowany, a także wypłacalny i odpowiedzialny. Posiadam  nawet własne SIŁY bardzo szybkiego reagowania w postaci wilczycy Diany.

      W tym kontekście stać mnie na luksus „wnoszenia do świata” zdrożnego patosu osobowości, z którym od pewnego czasu /do czasu/ obnoszę się na łamach. Patos ów jest nieszkodliwy, bowiem rodowód swój i korzenie ma w niekwestionowanej pozycji, jaką zajmuję w moim Państwie Celów - ma się rozumieć, jako szczęśliwy /nie bójmy się tego słowa/ i dowartościowany przedstawiciel społeczeństwa w 'państwie prawa' /nie bójmy się tego.../.

      Tak więc odrzucam obco brzmiące pytanie: „Mieć czy Być?” Mam i jestem, bo myślę /czytaj: główkuję/. Ten wariant egzystencji wybrałem i polecam go innym. Więcej życzeń nie mam. Niech no mi się tylko państwo nie wtrąca, skoro w ogóle nie pomaga w niczym(!), tylko żąda bym opłacał tę rozpasaną biurokrację, te zadęcia i pierdnięcia rządu, Sejmu, Senatu, kancelarii prezydenta – słowem: „klasy próżniaczej”, jaką to uwagę poczynił już był Mark Twain w swoich smutno-prześmiewczych zapiskach.

      Ale, ale, co ja słyszę?! Że co? Że cwanie egzystuję na statusie dłużnika? Posłuchajcie zatem myśli szczerozłotej Nauki, płynącej prosto z życia - autorstwa Karela /nomen omen/ Polačka:

      „Dłużnik to budowla podpierana za wszystkich stron. Taka budowla nie może runąć. Wierzyciele nie pozwolą jej paść. Straciliby nadzieję, że odzyskają swoje pieniądze./.../ Dłużnik przypomina ciężko chorego. Ma wadę serca, galopujące suchoty, cierpi na chorobę nerek i nawala mu wątroba. Potem już wszystko jedno, czy do tych cierpień dołączy jeszcze zepsuty żołądek”.

      Dlatego, moi Drodzy, dopóki istnieją ci, co pożyczają /wszak nie tylko o pieniądze chodzi!…/ - dłużnik ma się - wbrew pozorom - świetnie! Czego i Wam życzę kreśląc się z uszanowaniem.

----------------------------------------------------------------

PS. Ostatnie lata sprawiły, że nasze społeczeństwo zostało podzielone, zdezintegrowane, mocno rozbite a ludzie ludziom, rodacy rodakom(!) -  zgotowali piekło na ziemi. Nie ma śladu więzi ani solidarności międzyludzkiej. Nie tak drzewiej bywało, oj, nie tak…

      Wrodzonego – naszej nacji - chamstwa nie zmienię, agresywnych i grubiańskich typów nie wychowam. Szkoda więc mi czasu, sił i zdrowia na podejmowanie syzyfowej roboty. Chcę zmienić coś, czego zmienić nie sposób - przecież w sumie chodzi o nasze wstrętne cechy narodowe, utrwalone historycznie, z których nie bez przyczyny śmieje się cała Europa. Najlepiej to podobno widać na emigracji, gdzie największym wrogiem dla Polaka jest drugi Polak. Smutne to, tragiczne wręcz, ale prawdziwe...

      Żydzi, Litwini, Rosjanie, Portugalczycy, Turcy, Brazylijczycy, o Kurdach nie wspominając - trzymają się razem, starają się w życiu wspierać. Patrząc na Polaków nie mogą zrozumieć tej ZAWIŚCI, WROGOŚCI – wręcz: NIENAWIŚCI oraz wzajemnego podkładania sobie świni; RYCIA i  KOPANIA  dołów pod bliźnimi swymi!!! Także wielokrotnie powtarzanych   prób topienia ich w przysłowiowej już – „łyżce wody”  pomieszanej z jadem i żółcią…  Cóż więc się dziwić, że taka sama sytuacja panuje w każdej zbiorowości - po prostu jako nacja TACY JESTEŚMY.

      Klasyk ujął te przemiany w myśl, którą ubrał w słowa – wcale nie odświętne:

"Człowiek człowiekowi wilkiem -

Lecz ty się nie daj zwilczyć !

Człowiek człowiekowi bliźnim -

Z bliźnim się możesz zabliźnić !"

                                                                                                           

Marek Różycki jr   @^

 

 

 

 

 

 

     

Życie duże i małe         

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości