Stanisław Tym. From Wikimedia Commons, the free media repository
Stanisław Tym. From Wikimedia Commons, the free media repository
Marek Różycki jr Marek Różycki jr
2169
BLOG

Stanisław Tym: Trzymajmy się tego lustra

Marek Różycki jr Marek Różycki jr Kultura Obserwuj notkę 18

Stanisław Aleksy Tym urodził się 17 lipca 1937 w Małkini Górnej – aktor teatralny, telewizyjny i filmowy, satyryk, reżyser, scenarzysta i literat.

Zamiast nudnej akademii 'ku czci' Jubilata - postanowiłem przypomnieć moją ostatnią rozmowę z Mistrzem, która przecież stanowi summę Jego satyrycznych, filmowych, teatralnych, 'uśmiechowych' dokonań. ;)

*   *   * 

-- Nie wiem, czy mnie Pan jeszcze pamięta… (jest nawet taka piosenka…). Rozmawialiśmy kilka razy na planach filmowych  Stanisława Barei. Ja grałem – oczywiście – epizody lub statystowałem, by napisać tekst dla „Tygodnika Kulturalnego” : „Statysta czyli osoba grająca…” Trzykrotnie zaprosiłem Pana do klubu „Hybrydy” – do naszego Ośrodka Dyskusyjnego…

--Przykro mi, ale nie pamiętam… Wie Pan, wielu ludzi mi się kłania… A ja  pamięć mam dobrą, tylko krótką… Mówią obecnie, że krótka pamięć i dobre zdrowie – są gwarancją sukcesu…

-- Rozumiem… Nigdy nie byłem kimś znaczącym…  Nie to, co Pan: autor, aktor, współreżyser, reżyser, satyryk, felietonista, były student chemii, PWST, SGGW, robotnik u Wedla, rolnik… Kim Pan jest, Panie Tym?...

-- Zaledwie drugi raz mam takie pytanie w życiu… Jak panu wiadomo albo i nie wiadomo, postanowiłem wynieść  się z Warszawy za granicę. Za granicę województwa, daleko, 300 kilometrów na północ. W związku z tym zacząłem w pewnym czasie studiować technikum rolnicze, ukończyłem kurs rolniczy. Nabyłem gospodarkę na wsi, taką niewielką – pięć hektarów… Naczelnik mojej gminy, bardzo miły, sympatyczny, bardzo mi pomagający, nie mógł mnie zaszufladkować. Bo to tak: przyjeżdżam, wracam, znikam ze wsi, jestem, nie jestem… Sołtys przychodzi do mnie z jakąś sprawą, mnie akurat nie ma, bo jestem w Warszawie, albo występowałem w „Podwieczorku przy mikrofonie”, albo mam jakiś film, w którym gram i nagle wracam, bo mam żniwa, i tak to w kółko trwa… Powoli się stąd wynoszę, a tam przenoszę, ale ciężko zerwać te więzy z Warszawą…

-- ? ? ?...

-- Co w stolicy trochę grosza zarobię, to na wsi ten pieniądz wydam. I tak w kółko. Kiedyś właśnie byłem z wizytą u mojego naczelnika z pytaniem, czy mógłby mi w pewnej sprawie pomóc. I tak rozmawiamy o moich kłopotach, że tego nie ma, że owego nie ma i naczelnik tak patrzy na mnie i mówi w pewnej chwili tak: ” -- Wie pan, ja w ogóle to nie wiem właściwie, jak to jest z panem. Co pan właściwie jest?!... Czy pan jest rolnik, czy pan jest artysta, czy pan jest urzędnik?... Raz pan jest tutaj, zaraz pana nie ma!..” Ja mu na to mówię: Przecież ja nic złego nie robię. „ – Ja wiem, ale chciałbym wiedzieć, jak to właściwie z panem jest.”  Jemu to było strasznie potrzebne, żebym ja się zdefiniował i zaszufladkował…  A ja panu prywatnie powiem: całe moje dotychczasowe życie poświęciłem praktycznie temu, żeby się nie dać zdefiniować. Dużą część energii w życiu poświęcam na to, żebym ja nie wiedział, kto ja jestem i żeby inni nie wiedzieli… TYLE NADZIEI, ILE NIEWIADOMEJ. Jak się już wszystko rozwiąże, to już nie ma o czym mówić…

-- Kiedy poprosiłem o rozmowę, powiedział Pan, że nie udziela wywiadów.  Ja to świetnie rozumiem…  Czyżby zabierał Pan głos wyłącznie na temat i w sprawach bliźnich?...

-- Nie. Nie udzielam wywiadów z kilkunastu powodów i wiele by o nich mówić. W większości wypadków spotykam się z ŻURNALISTAMI – tak ich już określam – zawodowymi. Oni mają dużą łatwość w rozmowie i taką, wie pan, butność i pewność siebie… W tych pytaniach to właściwie nie ma żadnych problemów, nie ma żadnych wątpliwości…  ONI WSZYSTKO WIEDZĄ, ONI WSZYSTKO UMIEJĄ, ONI WSZYSTKO POTRAFIĄ… WŁAŚCIWIE – TO ONI ZNAJĄ NAWET MOJE ODPOWIEDZI, ALBO ODPOWIADAJĄ ZA MNIE… Chodzi im tylko o to, żebym ja je potwierdził i podpisał własnym nazwiskiem.  „Obserwując pańskie przygody filmowe można stwierdzić, że pan preferuje…” – i gada taki podobne fanfarony, i duperele. Wszystko takie mądre; same „ą”  i  „ę”. Ja patrzę na niego i mam wielką ochotę odejść.

-- Pamięta Pan taką piosenkę: „Nie odchodź, Miły, nie odchodź?...” Ale do rzeczy… Jak określiłby Pan ważne zadanie, a nawet misję satyryka – szczególnie w naszym „ukochany kraj, umiłowany kraj”…?

-- Tak samo, jak każdego innego piszącego – PISAĆ PRAWDĘ I NIE BAĆ SIĘ!  Widzi pan, u nas zawód satyryka jest bardzo trudny, dlatego, że u nas istnieje cała masa tabu i „świętych krów” oraz niemożliwości niejako „z definicji”. Jeżeli zaś pewne warstwy literatury zostały wyrugowane, jeżeli zostały zanegowane, jeżeli są one w zaniku, jeżeli nastąpiła atrofia pewnych sposobów pisania i… myślenia ludzi  – w tym momencie literatura jest niepełna! Musi istnieć literatura satyryczna, tak jak musi istnieć nieskłamana literatura dramatyczna na temat rzeczywistości, musi istnieć literatura tragiczna, także – lekka, bulwarowa, powieść, nowela. Tylko potrzebna jest równowaga bez przegięcia i DOSTĘPNOŚĆ a także stała praca u podstaw, polegająca na wyrabianiu w społeczeństwie dobrych gustów i zapotrzebowań; swoistego głodu na PRZEKAZ  literacki, satyryczny, dramatyczny z wyższych półek wziętych! Literatura satyryczna zajmuje takie samo miejsce, jak każda inna – ani mniej, ani bardziej eksponowane. Wszystkie gatunki literatury są tak samo ważne i trudno je rozdzielić, że ta jest satyryczna, a tamta – dramatyczna, a owa – bulwarowa. One się wszystkie przenikają wzajemnie. Można w sposób satyryczny napisać bardzo dobrą powieść kryminalną, która będzie jednocześnie powieścią tragiczną mimo wszystko.

-- Powróćmy może jeszcze do owej pozycji satyryka w społeczeństwie. Powiedział ktoś, że satyryk na rację bytu, dopóki istnieją ludzie, którzy sądzą, że wszystko, co czyni się z poważną miną – jest rozsądne i nie podlega dyskusji… Tych ludzi nam – w zastraszającym tempie – przybywa, niestety… Obnoszą wszędzie rozdęty patos pustki swej osobowości i… wielu daje się na to nabrać… A już szczególnie – w polityce…

-- Jest takie zdanie Swifta, nie pamiętam dosłownie, ale chodzi o sens: „Ludzie, którzy w życiu kierują się uczuciem, czują ten świat bardzo tragicznie; ludzie, którzy kierują się rozumem, widzą to wszystko strasznie śmieszne.” Prawda najpewniej leży pośrodku, ale jest faktem, że jeżeli starać się to wszystko zrozumieć, pojąć i czynić w tym kierunku wysiłki – to jest to strasznie śmieszne…

-- Dość tragiczno-śmieszne w rozumieniu, pojmowaniu "mrożkowskiego absurdu"...

-- U nas bardzo wiele rzeczy nadaje się do satyry, w związku z czym zawód satyryka jest trudny do uprawiania. Ci poważni odbiorcy, a jest ich bardzo, bardzo wielu, czują się szalenie ugodzeni w te ich rozdęte i nadęte ambicje; ich wielka miłość własna jest wystawiona na ciężką próbę, jeżeli coś jest wyśmiane i „zaatakowane” przez satyryka.

-- Ludzie lubią się śmiać. Z innych… Takie jest zdanie wielu satyryków. Pan natomiast stwierdził, że gdy robi się u nas komedię, której bohaterem jest – dla przykładu – kolejarz lubiący wypić i bijący żonę, to zaraz protestują przeciw temu kolejarze, dowodząc, iż taki osobnik w tej branży nie pracuje i wypraszają sobie podobne insynuacje… Jak w takim systemie zależności uprawiać gatunek dramatu obejmujący utwory o charakterze satyryczno-obyczajowym?...

-- Ideałem takiego systemu byłoby nie uprawiać tej dziedziny i wszystko traktować na serio. Uważam jednak, że jest rzeczą potrzebną i celową uprawiać działalność satyryczną i komediową – komediopisarstwo, wbrew powszechnie przyjętym zwyczajom. System, o którym mówię, chroni się wzajemnie w sposób bardzo sztuczny, dość żałosny i nieprawidłowy. Każdy władca potrzebuje przecież Stańczyka, który by go trzymał przy zdrowych zmysłach… By nie „uleciał jak balon” nad mocno skrzeczącą rzeczywistością. Satyra leczy patologie. U nas jest wiele rzeczy postawionych na głowie; na przykład satyryk jest winien, że koleje są niepunktualne, że ludzie na odpowiedzialnych stanowiskach – nie są fachowcami i opowiadają społeczeństwu bajki lub głupoty… itd. itd. A to tylko przecież wyimek problemu!

-- Moim zdaniem satyra – to bardzo często „piana bezsilności”…

-- Zapewne bywa i tak… Pyta pan jak tę satyrę uprawiać? Przy pisaniu bardzo ważne jest, by zabić w sobie tego cenzora prywatnego – autocenzora – i zdobyć się na  odwagę sformułowań wbrew wszystkiemu. Piszący, który się zacznie samo-kontrolować, właściwie podciął sobie gardło – to znaczy ostrze pióra sobie podciął. To jest najgroźniejsze, co może być!

-- Humorysta rozśmiesza, satyryk – ośmiesza... Wśród typów twórczości satyrycznej występuje obecnie głównie tak zwana – satyra interwencyjna, odsłaniająca niedomogi życia codziennego. A co z satyrą literacką, polityczną?

-- Satyra to musi być coś, co atakuje, co dotyczy personalnie i indywidualnie jakichś zjawisk z codzienności, które natychmiast się kojarzą – mają swoje asocjacje dla inteligentnych, obytych z literaturą i kulturą odbiorców. Satyra to jest właściwie jeden gatunek. To jest ostry dowcip, humor ośmieszający wady i przywary ludzkie, wszelkie ułomności natury ludzkiej,  naganne sposoby postępowania i poglądy, obyczajowość, stosunki społeczne i polityczne. Satyra zawsze musi mieć odniesienie do rzeczywistości. To jest STAŃCZYKOWANIE „NA KONTRZE DO…”. To cały czas mówienie dowcipów  przy królu i to   dowcipów ostrych! Obowiązkiem satyryka  jest właśnie mówienie tych dowcipów na kontrze do króla…To niejako sprowadzanie go na ziemię z jego wyżyn zacudowania się sobą, swoją wielkością i… „mniemanologią stosowaną”, jaką on się posługuje! Satyra pozbawia butnego majestatu władzy i jak wspomniałem - leczy wszelkie patologie.

-- Funkcjonuje opinia, że Satyryk to obrażony idealista…

-- Tak było zawsze. Obowiązkiem satyryka na całym świecie jest śmiać się z zarządzeń administracji, rozmaitych ustaw i regulaminów itd. To nie o to chodzi, że zarządzenia są zawsze głupie, idiotyczne, że zawsze bez sensu, choć – niestety – dość często… Po prostu jest to wprowadzenie NOWEGO WYMIARU, nowego punktu widzenia spraw. Nie znaczy to bynajmniej, że trzeba to wszystko gruntownie zmieniać, że jest to całkowicie do zanegowania. Nie w tym rzecz! Jest to – powtarzam – pewne DOPEŁNIENIE WIZERUNKU, nowy sposób widzenia spraw, dopełnienie obrazu. Nowy wymiar!...

-- Chyba tak też to widzieli Twórcy o zacięciu satyrycznym, z którymi  pan był współtworzył satyrę – szczególnie: reżyser Stanisław Bareja, Edward Dziewoński, dla których pisał Pan  teksty oraz Mistrz Wojciech Młynarski i inni Wielcy w tym Rzemiośle – Misji w społeczeństwie…

-- Obowiązkiem satyryka jest wspomagać rzeczywistość, ludzi, władzę, wszystkich – w tym nowym spojrzeniu, w tym kpieniu, w tym najostrzejszym, rzetelnym, uczciwym wyśmiewaniu. Obowiązkiem satyryka w Polsce jest to samo. Ja muszę się z tych obowiązków wywiązywać, bo są to obowiązki ponadczasowe i ponadnarodowe, a nawet – ponad-ustrojowe! To jest nasza wspólna satyryczna rola, misja, obowiązek, nasze zadanie – z którego również nas kiedyś pokolenia rozliczą…

-- Krążą pogłoski, jakoby istniał kiedyś studencki  TEATR STS…

-- Nie istniał. Nie istniał na pewno. Wszelkie podejrzenia, że teatr ten dał ponad 60 prapremier polskich sztuk współczesnych, składanek satyrycznych itd. są całkowicie wyssane z palca! Z brudnego palucha.. Nie było takiego teatru, nie było takiej sceny, nie było takich autorów jak: Jarecki, Abramow, Drawicz, Osiecka, Tenenbaum, Dąbrowski; nie było takich kompozytorów, jak Marek Lusztig, nie było takich występujących, jak : Pracz, Utrata, Malecha. Nie było także takiego adresu – Świerczewskiego 76, nie było takiego telefonu: 31 – 14 – 67. To jest wszystko rzeczywiście nieprawda i ja to mogę poświadczyć podpisem. Wiem to najlepiej, bo kilkanaście lat brałem udział w pracach tego teatru.

-- Mówi się czasem, że tragedią artysty, także artysty satyryka, jest niemożność zrealizowania ideału, zrealizowania swej sztuki. Jednak  OBECNIE… odnoszę takie wrażenie,  że prawdziwą tragedią prześladującą większość naszych artystów – także tych podszywających się pod satyryków –  jest, niestety, zbyt całkowita realizacja ich ideału…  lecz pozbawiona Talentu.

-- Uważam, że u nas obecnie tak naprawdę to właściwie w ogóle satyryków już nie ma. W związku z czym mówienie o artystach satyrykach jest nieporozumieniem. My jesteśmy obecnie zbyt dbali o wygodę. Oczywiście, są faceci, którzy starają się przebić – i z ogromnym szacunkiem, z wielką powagą trzeba traktować te wysiłki i te próby. Natomiast satyra u nas praktycznie nie istnieje. Używa się więc chętnie słowa, określenia  „satyra”, ponieważ ono nieźle brzmi i daje takie przekonanie, że jeśli jest słowo, to jest i desygnat…

-- Dotychczas Pana działania sprowadzały się chyba do czegoś takiego, jak wytaczanie ludziom procesu myślenia. A to bardzo trudne zadanie!...  jeśli te działania i „zabiegi przekazu”  nie trafiają  na „żyzne podglebie” – jeno  powielekroć na  beton, piach i bagno…

-- Zacznę odpowiedź od pieca:  miałem szczęście w swoim życiu zetknąć się z kilkoma ważnymi grupami, wspaniałymi ludźmi, to znaczy: miałem szczęście, że byłem w jednym teatrze, który nie istniał – mam na myśli STS – była to bardzo ważna i silna grupa społecznego działania. Miałem szczęście być – w małym stopniu, ale jednak – autorem i wykonawcą w kabarecie „Owca”, który uważam za jedne z najważniejszych dokonań satyrycznych. Miałem szczęście brać udział w takim filmie, jak „Rejs”, który również uważam za jeden z ważniejszych filmów. Patrzę na te sprawy jako człowiek, któremu od zawsze marzyła się Satyra przez wielkie „S”, ale także – dowcipkowanie i przedrzeźnianie – więc ja miałem to wybitne szczęście w życiu. Mnie się akurat udało, powiodło, los był mi ogromnie łaskawy – nie wiem dlaczego. Wiem natomiast, że muszę te sprzyjające okoliczności, które mnie ukształtowały, wykorzystywać – póki żyję.  Czy poprzez wytaczanie ludziom procesu myślenia?...  Można to nazwać inaczej – „BYCIE LUSTREM DLA SPOŁECZEŃSTWA”.

-- ! ! !...

-- To też jest dobra nazwa, ale trzymajmy się już tego lustra. Są tacy, którzy się w tym lustrze przeglądają i inni – którzy w to lustro rzucają, czym popadnie… Ponieważ oni myślą tak: jak stłuczemy lustro, TO JUŻ NIE  BĘDZIEMY TACY, JAK SIĘ W NIM WIDZIMY… Wtedy będziemy zupełnie inni…

-- To jak jest z tą satyrą naprawdę?...

-- Jest dokładnie tak jak z powietrzem...

-- Satyra to powietrze, którym się oddycha, rozumiem… Ale ja obecnie coraz ciężej oddycham a właściwie – ledwo już zipię  i czuję, że zrobiono nam przerwę w oddychaniu!...

-- Tak. Powiedzmy, że satyra to tlen. Uważam, że nie możemy oddychać azotem. Nie przypuszczam, żeby to było w ogóle możliwe.

-- Ma  Pan jakąś rurkę?...  To ja się choć podłączę…

-----------------------------------------------------------------

STANISŁAW TYM - ur. 17 lipca 1937 w Małkini Górnej - jest aktorem, reżyserem, autorem widowisk teatralnych, komediopisarzem, felietonistą i satyrykiem.

W latach 50. XX wieku studiował w Warszawie, m.in. chemię na Politechnice Warszawskiej, przetwórstwo na SGGW, a także na Wydziale Aktorskim PWST. W czasie studiów pisał teksty i występował w kabaretach studenckich. Był też bramkarzem i szatniarzem w klubie Stodoła. W latach 1960 - 1972 był aktorem, autorem i reżyserem warszawskiego Teatru STS, oraz Kabaretu Owca. W latach 1984-1986 dyrektor Teatru Dramatycznego w Elblągu.

Autor wielu sztuk teatralnych, skeczy (jednym ze słynniejszych jest genialny: „Ucz się Jasiu” w wykonaniu Jana Kobuszewskiego, Wiesława Gołasa i Wiesława Michnikowskiego, prezentowany w kabarecie "Dudek") i słuchowisk radiowych, a także scenariuszy do filmów Stanisława Barei, w których również występował i był współreżyserem. Odtwórca roli kaowca w filmie Marka Piwowskiego "Rejs". Współautor i aktor kabaretów: Owca, Dudek, Lopek i Wagabunda.

W drugiej połowie lat 90. pisał felietony do tygodnika "Wprost", dziennika "Rzeczpospolita"; stały felietonista "Polityki".

Laureat wielu nagród, m.in. za najlepszy scenariusz do filmu „Rozmowy kontrolowane” na FPFF w Gdyni w 1992 roku; Nagrody Kisiela dla najlepszego publicysty w 1988 roku, nagrody telewizyjnego Pegaza :"za poczucie humoru i przenikliwość umysłu" - w 2002 roku.

W 2005 roku ukazał się zbiór jego tekstów i rysunków, zatytułowany "Mamuta tu mam" (który to jest palindromem). Jest członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.

Marr jr 

Zobacz galerię zdjęć:

Stanisław Tym. From Wikimedia Commons, the free media repository
Stanisław Tym. From Wikimedia Commons, the free media repository Stanisław Tym

Życie duże i małe         

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura