Tadeusz Łomnicki. From Wikimedia Commons, the free media repository
Tadeusz Łomnicki. From Wikimedia Commons, the free media repository
Marek Różycki jr Marek Różycki jr
2577
BLOG

Tadeusz Łomnicki - najwybitniejszy aktor XX wieku w 30 lat od śmierci

Marek Różycki jr Marek Różycki jr Kultura Obserwuj notkę 2

/ Między innymi na podstawie wspomnień Żony – Marii Bojarskiej /

Gra Łomnickiego była: „ jako nóż, który wbija w siebie, a potem przebity, krwawiący, włóczy się po scenie, właśnie dlatego nie można od niego oderwać oczu…” -- Adolf Rudnicki

Uznawany jest zgodnie za najwybitniejszego polskiego aktora XX wieku. Czas bije nas... Celebryci zaś - zawładnęli bez reszty naszą wyobraźnią, mocno ją zubażając. Dlatego warto pamiętać o Mistrzach i choć od czasu do czasu wspominać ich dokonania z górnej półki Sztuki, pisanej przez wielkie "S". W tym roku minęło już, tak niesłychanie szybko, 30 lat od śmierci Tadeusza Łomnickiego. Odszedł był na teatralnej scenie, w czasie próby do ukochanego "Króla Leara". Paradoks: Tadeusz Łomnicki od kina wolał teatr, jednak zapamiętaliśmy go głównie jako Wołodyjowskiego.

Chciał zostać pisarzem. W 1946 roku ukończył jednak, mimo pierwotnych ambicji dramatopisarskich, kurs aktorstwa w Studio Teatralnym przy Starym Teatrze w Krakowie. W 1954 roku miał też za sobą studia na Wydziale Reżyserii warszawskiej PWST.

Na scenie zadebiutował w 1945 roku w krakowskim Starym Teatrze. W ciągu następnych 47 lat pracy scenicznej zdobył opinię najwybitniejszego powojennego polskiego aktora teatralnego. Podziw publiczności, krytyki i środowiska zawodowego przyniosły mu głośne kreacje w repertuarze klasycznym i współczesnym, m.in. "Kordianie", Karierze Artura Ui", "Play Strindberg", "Pluskwie", "Amadeuszu", "Ostatniej taśmie Krappa", "Ja, Feuerbach".

Zanim został aktorem, Łomnicki ćwiczył grę na skrzypcach. Ostatnia żona aktora, Maria Bojarska twierdzi, że "muzyka pozwoliła mu zrozumieć wartość pracy: systematyczne ćwiczenia zawsze dawały efekty".

"Więc jako aktor ćwiczył tak, jakby był muzykiem. czasem aż do krwi" - dodaje Bojarska we wspomnieniowej książce "Król Lear nie żyje" i przywołuje opowiedzianą przez Martę Stebnicka anegdotkę, związaną z krakowską premierą "Snu nocy letniej". Był to już trzeci sezon, w którym Łomnicki wcielał się na scenie w postać Puka, jednak postanowił znaleźć "inny sposób mówienia". Ćwiczył więc mówienie... z kamieniami w ustach. Niczym legendarny grecki filozof i mówca… (O kim mowa, Koteczku Drogi?...).

Po kilku dniach krwawych tortur towarzysząca mu w tych ćwiczeniach Marta usłyszała już nie bolesny bełkot, lecz niezwykłą mowę – zbliżoną do krzyku jakiegoś zwierzątka albo ptaka, chwilami do świstu wiatru i poszumu drzew, a mimo to precyzyjnie oddającą sens słów, zdań, fraz...

*   *   *   

Łomnicki w trakcie kariery występował zarówno w krakowskich teatrach - Starym i Słowackiego, oraz warszawskich - Współczesnym, Narodowym, Polskim, Dramatycznym oraz Na Woli, którego był dyrektorem i twórcą sukcesu.

Żegnając się – z bólem serca - w 1981 roku z dyrekcją Teatru Na Woli, wystąpił w reżyserowanej przez Romana Polańskiego sztuce "Amadeusz" opowiadającej o relacji między Mozartem a nadwornym kompozytorem na wiedeńskim dworze Antonio Salierim, na podstawie której Milosz Forman nakręcił nagrodzony 8 Oscarami film.

"Nikt nie zagrał Salieriego tak, jak Tadeusz Łomnicki. Nigdy. Nigdzie. Ani w filmie Formana, ani w żadnym teatrze. Nikt, jak widać nie wiedział o zawiści tyle co on… Nikt nie miał tylu okazji, by poznać zawiść. I nikt aż tak dobrze jak on nie umiał pokazać zawiści na scenie" – tak wspomniała rolę Salierego między innymi: Maria Bojarska.

"Fenomenem perfekcyjnego, warsztatowo aktorstwa Łomnickiego było podporządkowanie się aktora dogłębnie zanalizowanej psychice (a nawet domniemanej i wykreowanej fizyczności) postaci z jednoczesnym zachowaniem elementów własnej, silnej osobowości i temperamentu. To połączenie pozwalało Łomnickiemu również w kinie kreować bohaterów wielowymiarowych i zapadających w pamięć, choć jego kariera filmowa nie przyniosła kreacji dorównującej największym dokonaniom teatralnym" - czytamy pod hasłem Tadeusz Łomnicki w "Encyklopedii Kina". Być może powodem, dla którego w kinie nie zagrał równie wielkich ról, co w teatrze, był jego lekceważący stosunek do X Muzy.

"Tadeusz nie cierpiał siebie uwiecznionego na taśmie filmowej. (...) Dość często mówił, że aktor w filmie to 'rzut bryły na płaszczyznę', płaszczyzną jest dwuwymiarowy ekran, bryła powinna być skończenie doskonała i doskonale skończona, proporcjonalna. Ubolewał nad tym, że kamera ma 'tylko jedno oko'. I ze szczególnym upodobaniem cytował zdanie Kazimierza Wierzyńskiego, że film to „najciemniejsze zbiegowisko głupoty”. Nie przepadał za filmem. Wciąż w nim grał, ale za nim nie przepadał…" - przypomina Bojarska. Tego samego zdania był Zygmunt Hubner – wielbiciel „Łoma” na deskach teatrów.

*   *   *   

Debiutem ekranowym Łomnickiego była rola Kubusia w filmie "Dwie godziny" (1946). Jednak właściwą karierę w kinie rozpoczęła postać Stacha w "Pokoleniu" (1954) Andrzeja Wajdy, jedna z tych, które nadały ludzki wymiar zideologizowanemu utworowi.

Żona Łomnickiego, Maria Bojarska, we wspomnieniowej książce "Król Lear nie żyje", przywołuje słowa Andrzeja Wajdy, który chwalił przed studentami wybitny aktorski talent Łomnickiego.

"Opowiadał o scenie, która do filmu nie weszła. Gorzej, nie tylko nie weszła, ale została zniszczona: taśmę, na której ją nagrano, wyrzucono do śmieci. Nikt już jej nigdy nie zobaczy. Była to scena, w której filmowy Stach, grany przez Tadeusza, otwiera worek, zwykły parciany worek należący do filmowego Kostka, granego przez Zbyszka Cybulskiego. W worku były złote zęby - łup hieny cmentarnej, buszującej po żydowskim kirkucie. Tadeusz otworzył worek, pochylił się nad nim, zajrzał do środka. I z jego twarzy, z wyrazu jego twarzy widz dowiadywał się o zawartości. Było to (opowiadał Wajda) coś po prostu niesamowitego, to przekazanie twarzą - w ułamku sekundy! - ohydy ukrytego w worku „towaru”, makabryczności, zbrodni z tym związanej i oceny tej zbrodni. Arcydzieło. Po prostu arcydzieło gry aktorskiej. Niestety, zniszczone przez cenzurę" - napisała Bojarska.

Kolejne ważne kreacje filmowe Łomnickiego lat 50. i 60. powstały m.in. w "Eroice" Andrzeja Munka (rzekomy uciekinier z oflagu, ukrywający się w stanie skrajnego wyczerpania pod dachem baraku, w którym koledzy tworzą i podtrzymują legendę o jego bohaterskiej ucieczce); "Bazie ludzi umarłych" Czesława Petelskiego (zadziorny Partyzant, ukrywający na bieszczadzkim "zesłaniu" kompleksy i bolesną przeszłość) oraz "Niewinnych czarodziejach" Andrzeja Wajdy (Bazylii, lekarz pozujący na intelektualistę-cynika, przyjmujący szansę na prawdziwe, szczere uczucie).

"Postaci te Łomnicki tworzył oszczędnymi środkami, rezygnując ze swej teatralnej ekspresji na rzecz precyzyjnie dobranej dla potrzeb filmu, stonowanej, ale i wyrazistej kreacji" – ten encyklopedyczny opis kinowych metod Łomnickiego wystarcza za uczone analizy i dysertacje naukowe.

W filmie i Teatrze TV znakomicie wykorzystywał m.in. możliwości, jakie daje zbliżenie twarzy aktora. Największą i trwającą przez lata popularność zapewniła Łomnickiemu rola Wołodyjowskiego w "Panu Wołodyjowskim" i "Potopie" Jerzego Hoffmana, nagrodzona m.in. w Moskwie. Była to jedyna rola, dzięki której poznała go masowa publiczność.

Zagrał Wołodyjowskiego i odtąd był powszechnie, nie tylko w Polsce, rozpoznawany jako filmowy Pan Michał. Na ulicy, w pociągu, w sklepie, w restauracji. Wszędzie. Wszędzie z wyjątkiem sceny. NA SCENĘ ZA KAŻDYM RAZEM WCHODZIŁ KTO INNY. INNY CZŁOWIEK. Nigdy Pan Michał!!! Zawsze Aktor!

*   *   *

W latach 70. i 80. najbardziej znaczące role stworzył w "Człowieku z marmuru" (reżyser Burski, rodzaj autoironicznej parodii własnego wizerunku Łomnickiego, postrzeganego wówczas w środowisku jako członka partii), "...gdziekolwiek jesteś Panie Prezydencie" Andrzeja Trzosa-Rastawieckiego (heroiczna postać Stefana Starzyńskiego), "Kluczniku" Wojciecha Marczewskiego (umierający arystokrata świadom końca swego świata, ale i słabości tego, który po nim nastąpi), wreszcie w "Przypadku" Kieślowskiego (Werner, niegdyś ideowy socjalista i więzień stalinowski, szukający w młodym człowieku zrozumienia dla własnych pobudek sprzed lat).

"Tadeusz lubił w tym czasie powtarzać za swoim przyjacielem STASIEM DYGATEM, że nie żałuje niczego. 'Ja, mój dhrrogi, niczego nie żałuję - ani tego, że wstąpiłem do pahrrtii, ani tego ,że z niej wystąpiłem!' I tak było naprawdę. Ośmieszył się, poniżył, upokorzył, boleśnie sparzył - ale zebrał bezcenny kapitał jako aktor. Wiedział już, jak to jest." - pisała o trudnych wyborach Bojarska.

Łomnicki zwierzał się w tym czasie, że jak już nie będzie mógł grać, napisze trzy książki: "Teatr na pustej podłodze", "Wspomnienia z oślej ławy" oraz "Spowiedź bydlęcia wieku".

„Drugi tytuł, czyli wspomnienia z KC, byłby na pewno łakomym kąskiem dla wszystkich zainteresowanych, jak wyglądała PZPR od środka z punktu widzenia jej działacza, fascynata, zapaleńca z zawodu aktora - ale w miarę upływu lat znaczna część tej książki zmieniała się stopniowo w rodzaj przyczynku do tytułu trzeciego i najważniejszego. Tytułu, o którym Tadeusz marzył tak samo mocno, jak o zagraniu Leara. Ten tytuł brzmiał: „Spowiedź bydlęcia wieku”" - ujawniła żona Mistrza Tadeusza Łomnickiego.

               *   *   *

W ostatnich miesiącach życia Łomnickiego pochłaniała jednak praca nad szekspirowskim "Królem Learem" w Teatrze Nowym w Poznaniu. Kreację tę zasugerował Łomnickiemu sam wielki Peter Brook, kiedy zobaczył aktora w przedstawieniu "Ostatniej taśmy Krappa".

Na tydzień przed premierą spektaklu artysta zasłabł na scenie w czasie próby i tego samego dnia zmarł, nie odzyskując przytomność.

"To była sobota, 22 lutego 1992, kilkanaście minut po drugiej. Tadeusz wypowiedział ostatnie słowa monologu obłąkanego Leara: „Więc jakieś życie świta przede mną. Dalej, łapmy je, pędźmy za nim, biegiem, biegiem!”., wyrwał się pilnującym go na scenie żołnierzom, w których chwile wcześniej nie rozpoznał wysłanników ukochanej córki, bardzo szybko przebiegł scenę, zniknął w kulisie - i umarł" - Maria Bojarska próbowała zrelacjonować ostatnie minuty życia Tadeusza Łomnickego.

"Klęczałam nad leżącym na podłodze Tadeuszem, a na lewej ręce miałam dwa zegarki, swój i jego, bo ktoś zdjął mu zegarek, obydwa cichutko tykały, ale nie patrzyłam na żaden z nich, ktoś pobiegł po nitroglicerynę, kto inny przyniósł ręcznik zmoczony zimną wodą, nic nie pomagało i w teatrze zapadła wielka cisza..." - wspomina Bojarska.

Po śmierci Łomnickiego wybitny szekspirolog prof. Jan Kott napisał: "Odszedł jeden z największych aktorów w jego pokoleniu. W Polsce i na świecie". W ankiecie tygodnika "Polityka", przeprowadzonej w 1998 r., publiczność uznała Łomnickiego za największego polskiego aktora XX wieku.

--------------------------------------------------------

TADEUSZ ŁOMNICKI - był aktorem o nieograniczonych, jak wielokrotnie pisano, możliwościach wyrazu i umiejętnościach przeistaczania się. Do historii teatru przeszły jego role Orestesa w "Ifigenii w Taurydzie" Goethego, Artura Ui w "Karierze Artura Ui" Brechta, Solonego w "Trzech siostrach" Czechowa, Łatki w "Dożywociu" Fredry, Kapitana Edgara w "Play Strindberg" Dürrenmatta w reżyserii Andrzeja Wajdy – wszystkie w Teatrze Współczesnym, a także jego Prysypkin w "Pluskwie" Majakowskiego w Teatrze Narodowym oraz Horodniczy w "Rewizorze" Gogola i Sager w "Stalinie" Salvatore'a w Teatrze TV.

Po ukończeniu Gimnazjum Handlowego w Dębicy (1942), przybył do Krakowa, gdzie łączył pracę zarobkową (robotnik kolejowy, praca w banku) z nauką gry na skrzypcach. W sezonie 1946/47 występował w Teatrze Miejskim w Katowicach. Po powrocie do Krakowa, w latach 1947-1949 występował w Miejskich Teatrach Dramatycznych: Słowackiego i Starym, gdzie zadebiutował jako dramaturg (sztuka "Noe i jego menażeria"). Od 1949 grał w Warszawie, zaangażowany do Teatru Współczesnego. Od roku 1952 był w zespole Teatru Narodowego. W 1957 ponownie przeszedł do zespołu Teatru Współczesnego i pozostał tam aż do 1974. Jako reżyser zadebiutował w 1965 na Małej Scenie Teatru Współczesnego.

W 1969 został prorektorem, a w następnym roku rektorem warszawskiej PWST i był nim w latach 1970-1981. W 1976 założył i objął dyrekcję oraz kierownictwo artystyczne Teatru Na Woli. Zagrał tu m.in. Goyę w "Gdy rozum śpi" Vallejo w reżyserii Andrzeja Wajdy, Bukara w "Przedstawieniu "Hamleta" we wsi Głucha Dolna", Fantazego w "Fantazym" Słowackiego i Salieriego w "Amadeuszu" Shaffera. W 1981 zrezygnował z dyrekcji Teatru Na Woli, zakończył też swoją drugą kadencję jako rektor PWST.

Choroba serca i operacja w Londynie spowodowały blisko 2-letnią przerwę w jego życiu zawodowym. Kiedy ciężko zachorował, operację serca w Londynie zorganizował i zapłacił za nią Roman Polański, u którego później przez kilka miesięcy mieszkał w Paryżu.

W roku 1984 przeszedł do zespołu aktorskiego Teatru Studio. Od roku 1988, niezwiązany już etatem z żadną sceną, występował nadal gościnnie w Teatrze Dramatycznym, Powszechnym i Współczesnym. Pisał także wiersze, nowele, eseje i wspomnienia ("Spotkania teatralne", 1984).

Powtórzę: Tadeusz Łomnicki stworzył wybitne kreacje w ponad 50. rolach filmowych – między innymi w takich produkcjach jak: "Pokolenie", "Niewinni czarodzieje" "Człowiek z marmuru" Andrzeja Wajdy, "Eroica" Andrzeja Munka, "Kontrakt" Krzysztofa Zanussiego "Przypadek" i "Dekalog VIII" Krzysztofa Kieślowskiego oraz "Pan Wołodyjowski" i "Potop" Jerzego Hoffmana, gdzie zagrał postać pułkownika Michała Wołodyjowskiego.

W czasie II wojny światowej Łomnicki należał do Szarych Szeregów, później był żołnierzem AK Armii Krajowej. W 1951 roku złożył deklarację o przystąpienie do PZPR  (jego wieloletnia, ostatnia żona, Maria Bojarska w książce "Król Lear nie żyje" - wspomina o zaświadczeniu, z którego wynika, że należał do partii już w 1948 roku). Początkowo odmawiano mu zgody na wstąpienie do partii z powodu jego AK-owskiej przeszłości, której zresztą nigdy nie ukrywał. Tak jak i tego, że jest człowiekiem wierzącym, Katolikiem.

W grudniu 1971 roku zasiadł w Prezydium VI Zjazdu PZPR, a na jego zakończenie został zastępcą członka Komitetu Centralnego PZPR. Na VII Zjeździe, w grudniu 1975 roku, ponownie na VIII Zjeździe w 1980 roku oraz po Nadzwyczajnym IX Zjeździe PZPR w lipcu 1981 r Łomnicki był wybierany członkiem KC PZPR. Po wprowadzeniu stanu wojennego oddał legitymację członkowską (17 XII 1981 roku). Mimo propozycji: najpierw Mieczysława Rakowskiego, a po 1989 roku – Lecha Wałęsy, do świata polityki nigdy już nie wrócił.

Był wielkim idealistą – fascynatem, zapaleńcem z tak zwaną „Iskrą Bożą”. Wielokrotnie sypiał w teatralnych gościnnych pokoikach, gdy stracił swój teatr. To był Człowiek „naznaczony Palcem Boga” – opowiadał mi był o Nim Zygmunt Hubner. Wrażliwy na niedolę ludzką, NIGDY NIE BYŁ ASEKURANTEM CZY KONIUNKTURALISTĄ! Materialnie - nie dorobił się niczego... Miał jeden – mocno zużyty garnitur. Za to był jednym z Najbogatszych Arystokratów Słowa, Ducha, Intelektu…

22 lipca 1968 otrzymał nagrodę państwową I stopnia. Dwukrotny laureat Nagrody im. Aleksandra Zelwerowicza – przyznawanej przez redakcję miesięcznika "Teatr". Najpierw otrzymał ją w pierwszej edycji nagrody, za sezon 1984/1985, za rolę Krappa w przedstawieniu „Ostatnia taśma Krappa” Samuela Becketta w Teatrze Studio w Warszawie. Natomiast drugi raz otrzymał ją pośmiertnie, za sezon 1991/1992, za rolę Icyka Sagera w przedstawieniu „Stalin” Gastona Salvatore’a w Teatrze TV.

Jego imieniem w 1996 roku nazwano warszawski Teatr Na Woli, a w 2002 roku Teatr Nowy w Poznaniu. Ogromny dorobek artystyczny Łomnickiego obejmuje 82 role sceniczne, 51 ról filmowych, 26 ról w spektaklach teatru TV, 12 reżyserii teatralnych. Dwie spośród jego sztuk – "Noe i jego menażeria" i "Kąkol i pszenica" doczekały się realizacji.

-----------------------------------------------------------

W A R I A:                                                               

 W październiku 1974 poznałam potwora – kogoś, kto na scenie umiał wszystko. I maniaka, który upierał się, że WSZYSTKO - to jeszcze za mało.”-- Maria Bojarska

„Bo ja znałam kogoś, komu zdarzało się wprawdzie tupać, warczeć, krzyczeć, wrzeszczeć…, histeryzować, zamęczać, zanudzać, kto bywał nieznośny, wybuchowy, uparty i przewrażliwiony, ale kto jednocześnie i wiedział wszystko o teatrze, i robił wszystko dla dobra teatru, głęboko chowając najbardziej nawet uzasadnione prywatne urazy, najbardziej dotkliwe upokorzenia i rozczarowania.” – Maria Bojarska

Dzięki Marii Bojarskiej - dowiedziałem się także, że Tadeusz Łomnicki lubił Leonarda Cohena. Właśnie słucham tej płyty, na której jest piosenka „Dance me to the end of love”.Piosenka, którą ku oburzeniu wielu, Maria Bojarska kazała zagrać na pogrzebie Tadeusza Łomnickiego. Według mnie -  to był cudny pomysł.

Ja w teatrze szukam Mądrości i Emocji, a może przede wszystkim Emocji. I za to powinienem podziękować Łomnickiemu. Za Emocje tak wielkie, że czasem aż trudno było oddychać…

Gdziekolwiek jesteś Mistrzu -  dziękuję ci za Twoje wielkie Kreacje, za Emocje i za Teatr, który pokochałem dzięki Tobie.

Niech wstydzą się ci… „świętsi od Pana Boga”, którzy odmawiali Mu grania w swoich teatrach, dlatego że był partyjny…, że był nieznośny, że był wielki,  nieludzki, genialny, lepszy od nich, że mieszkał w kraju, w którym wciąż rządzi prywata, obskurantyzm umysłowy, zaścianek ubogich duchem asekurantów, koniunkturalistów i jakże butnych zawistników…!

Na szczęście widzowie, niezależnie od ostracyzmu środowisk artystycznych, kochali i podziwiali Tadeusza Łomnickiego. PODZIWIAJĄ DO DZIŚ! Nie wierzycie?... Wystarczy wejść na jakiekolwiek forum dyskusyjne poświęcone Łomnickiemu, czy Teatrowi, aby się o tym przekonać…

-----------------------------------------------------------

Tadeusz Łomnicki -- ur. 18 lipca 1927 r.  w Podhajcach, zm. 22 lutego 1992 r. w Poznaniu – aktor teatralny i filmowy, reżyser teatralny, pedagog oraz założyciel i pierwszy dyrektor warszawskiego Teatru na Woli.

Ogromny dorobek artystyczny Łomnickiego obejmuje 82 role sceniczne, 51 ról filmowych, 26 ról w spektaklach teatru TV, 12 reżyserii teatralnych. Dwie spośród jego sztuk – „Noe i jego menażeria” i „Kąkol i pszenica” doczekały się realizacji.

@ Pisząc ten wspomnieniowy tekst – korzystałem także z notatek z rozmów z Zygmuntem Hubnerem oraz Jego publikacji, o które zabiegałem współredagując ogólnopolskie tytuły kulturalno-literackie.

@  Maria Bojarska: "Król Lear nie żyje", 1994 r.

@ Tadeusz Łomnicki: "Spotkania teatralne”, 1984 r.

@  „Encyklopedia kina”; „Encyklopedia teatru”.

 Marek Różycki jr.

Życie duże i małe         

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura