Marek Różycki jr Marek Różycki jr
2435
BLOG

Stary z Klatą, czyli dyrektor niszczy scenę narodową

Marek Różycki jr Marek Różycki jr Kultura Obserwuj notkę 22

"Cokolwiek będzie, cokolwiek sie stanie… Jedno wiem tylko: sprawiedliwość będzie... Jedno wiem tylko: Polska zmartwychwstanie". -- Zygmunt Krasiński

Kraków jest miejscem szczególnym, o bardzo utrwalonych tradycjach i wymogach, które dotyczą całego procesu tworzenia teatru, odwiedzania go, odbioru proponowanych inscenizacji i „percepcji w klimacie”… Narodowy STARY Teatr im. Heleny Modrzejewskiej - duma miasta - posiada status drugiego najstarszego teatru w Polsce (1781 r.) i jako jedyny polski teatr należy do Europejskiej Sieci Teatrów Mitos21, która skupia najważniejsze sceny teatralne. FAKT TEN ZOBOWIĄZUJE…!*

Dyrektorowali mu wielcy: Zygmunt Hubner, Roman Zawistowski, Władysław Krzemiński, Stanisław Radwan. To tutaj swoje najsłynniejsze inscenizacje realizował Konrad Swinarski, Andrzej Wajda, Jerzy Jarocki, Kazimierz Kutz. Widzowie - odbiorcy pięknej i wartościowej klasyki przyzwyczajeni byli do głęboko przetrawionej sztuki, teatru repertuarowego, opartego na LITERATURZE KLASYCZNEJ.

Wydaje się być niezaprzeczalnym faktem, że obecny styl placówki oraz sposób promowania jej działalności odcina się grubą krechą od dawnej wzniosłej świetlanej przeszłości repertuarowej Teatru. Dyrektorujący mu od stycznia 2013 roku JAN KLATA jest reżyserem awangardowym, uważającym, iż "artyści są powołani do tego, żeby na nowo naszą tkankę narodową badać, nakłuwać, sprawdzać i dopiero wtedy zobaczyć, co z tego zostaje". (Rozmowa w radiu: RMF FM).

Owo "nakłuwanie"… przekroczyło jednak próg wieloletniej PRZYZWOITOŚCI tak przecież spójnej z tradycją i odbiorcami: nastąpiła kasacja klasycznej formuły, a ze świątyni sztuki zostali "wyproszeni" prawdziwi zwolennicy znakomitej sceny. Zaistniała dyskomfortowa sytuacja na linii dyrektor - odbiorca i nie należy dziwić sie gniewowi i buntowi widzów przeciwko temu, co Klata uczynił ze Starym Teatrem - sceną narodową!

Zaczynając wszystko "od nowa".., spowodował głęboką frustrację zwolenników KLASYKI. Incydent, jaki miał miejsce 14. listopada ub. roku., podczas spektaklu Jana Klaty: "Do Damaszku” - przelał kielich goryczy. Widzowie dali wyraz swemu niezadowoleniu gwiżdżąc i rzucając jabłkami; domagając się w ten sposób - okrzykami "hańba" i "wstyd" - odwołania dyrektora ze stanowiska. Działo się to podczas sceny, gdy para aktorów odgrywała w ubraniach akt seksualny, będący - zdaniem dyrektora - "delikatną sceną erotyczną". (Sic!)

Tym samym scena w Krakowie poddana została swoistej "rewizji" z awangardą i prowokacją w tle. Dyrektor Klata zapomina jednak, że permanentny bunt bardzo łatwo może przerodzić się w groteskę, a sama zaś prowokacja, kiedy jest przewidywalna - staje się nudna. Sam dyrektor nie zgadza sie z zarzutami, że jego koncepcja inscenizacyjna nie pasuje do założeń programowych TEATRU NARODOWEGO. Wyjaśniając swoje stanowisko, zadaje norwidowskie pytanie: "Czy ten ptak swoje gniazdo kala, co je kala, czy ten, co mówić o tym nie pozwala?". Dyskusja okryła się Oparami Absurdu... ( Tu kłaniam się Tuwimowi oraz Słonimskiemu i całuję ich w Talent).

Klata - twórca teatru spod… „norwidowskiego hasła”, zanurzony w estetyce popkultury i modnych dyskursach „kontra widz”, kochający klasykę… - zwyczajnie się pogubił. Jak stwierdził  Kazimierz Kutz: "Teatr Klaty to taki, gdzie flaki muszą być na wierzchu. Nie trzeba scenografii. Wystarczy, że na scenie są dwie, trzy osoby i… jest śmiesznie". Reżyser Kutz uważa też, że do przerwania spektaklu musiało dojść, że był to protest przeciwko wulgarnym scenom i nowomodnej stylistyce spod ciemnej gwiazdy: cool i trendy… "To prawdziwi zwolennicy wspaniałej tradycji Starego Teatru dziś protestują" – rzekł był i miał rację.  

Obrażając moralność i ducha Teatru, nie zastanowił sie Klata nad możliwością utraty przez placówkę latami wypracowanej TOŻSAMOŚCI, i znanej na całym świecie - MARKI. Zatem wandalizmem i barbarzyństwem nie są gwizdki i rzucane przez widzów jabłka, a PROFANACJA wszystkiego, co do tej pory dla widza - admiratora klasyki - było wzniosłe, piękne, święte i niosące Wartości (zapładniające INTELEKTUALNIE, ubogacające DUCHOWO).

Zdaniem reżysera Łukasza Czuja, dla teatru Jana Klaty aktem odwagi byłoby wystawienie klasycznego tekstu klasycznie i to byłoby... awangardowo. Dyskusja nabrała szczególnej mocy, bo wpisała sie w politykę, która zawsze krąży wokół sztuki. Dyrektor Klata, odpierając ataki, zapewnia, ze zespół Teatru jest zjednoczony "bardziej niż kiedykolwiek". Zapomina najwyraźniej, że z udziału w przygotowywanej na grudzień premiery "Nie-Boskiej Komedii" zrezygnowało już siedmioro z 18. aktorów: Jerzy Trela, Bolesław Brzozowski, Anna Dymna, Anna Polony, Mieczysław Grabka, Tadeusz Huk, Ryszard Łukowski, Jacek Romanowski i Krzysztof Zawadzki…

Koncentracja na… "nakłuwaniu naszej tkanki narodowej" w sposób drapieżno-awangardowy okazała sie fiaskiem, totalnym nieporozumieniem! Tak więc  i tym razem dyrektorowi nie udało się wziąć repertuaru "NA KLATĘ". Nowe wizje inscenizacyjne na tyle przesłoniły ZDROWY OSĄD dyrektorowi, iż nie dostrzegł mocno galopującego "radykalizmu"; na dodatek… - w złym kierunku.

Aktor zmuszony do wypowiadania słów: "Krasiński był antysemitą”, "nie chcę być Polakiem", "chcę być Żydem" - to jest właśnie paranoja „nowatorskich odczytań Klasyka” przez nowego dyrektora jednego z najbardziej zasłużonych teatrów w Polsce z ogromnymi tradycjami i zasługami w krzewieniu Kulturalnej Tożsamości Narodowej Polaków. Wielce bulwersujące jest  i to, ze "Mazurek Dąbrowskiego" śpiewany jest najpierw po rosyjsku, a potem po polsku, ale na melodię… "Deutschland, Deutschland uber alles", co poprzedza scenę gwałtu zbiorowego na jednej z młodych kobiet.

Zgwałcona bierze następnie ślub w obrządku katolickim (w tragedii Krasińskiego to ślub Henryka z Marią), po czym uczestnicy obrzędu polują na młodą parę, by następnie przebrać kobietę w welon kongraficznie upodabniający ją do Maryi Niepokalanej. Gwałcona rodzi dziecko, tyle, że z zawiniątka wysypują sie ciasteczka w formie… Gwiazdy Dawida. Grupa młodych przemienia sie w tym momencie w czworonogi, krążące na czworakach - ni to do stołu, ni to do ołtarza, kładąc głowy na kolana Marii. Zaś w akcie spowiedzi... - mucząc głośno (co na próbach bawiło reżysera i jego ekipę).

Zwierzęta w końcu padają, a Maria kładzie na nich karteczki z nazwiskami: MIŁOSZ, SZYMBORSKA, WOJTYŁA... Całkowity brak etyki, smaku i jakże dalekie od przyjętych przez Teatr Stary oraz aktorów Norm, wyznawanych Estetyk…!

W tej sytuacji nie dziwi decyzja ANNY POLONY - od 50. lat związanej z placówką - o odejściu. Wybitna Aktorka podkreśla, że nie podoba się jej obecny styl placówki oraz promowany przez obecne kierownictwo sposób oceny przeszłości.  ""Co to znaczy "rewizja"? Znaczy, że bohaterów i wielkich ludzi mamy poniżać, kopać, poniewierać, oskarżać ich o jakieś obrzydliwe rzeczy?! Młodzi, zastanówcie się. Mnie się wydaje, ze źle się bawicie...; że to, co robicie pójdzie po prostu w zapomnienie. I tego będą się wszyscy wstydzić"" - powiedziała Artystka. Klasyk zaś napisał był przecież: „…Chłopcy, źle się bawicie / Wam chodzi o igraszki / Nam chodzi o życie!”

"DOPÓKI DYREKCJA NIE ZMIENI SWOJEGO STYLU TWORZENIA TEATRU, JA NA TĘ SCENĘ NIE WRÓCĘ" - zapowiedziała Anna Polony. Aktorka boleśnie przeżyła wszelkie skandaliczne pomówienia w stosunku do KONRADA SWINARSKIEGO, posądzanego o określone antypatie i antysemityzm (Sic!), z pominięciem faktu, iż to przecież Swinarski wyniósł krakowski Stary Teatr na poziom europejski. Identycznie zareagował był - jeden z naszych najwybitniejszych aktorów związanych od lat z Teatrem Starym w Krakowie - Jerzy Trela.

Pikanterii całej sprawie dodaje - nie przynosząc chluby nowemu dyrektorowi -  widniejący w programie "Sezonu Swinarskiego" performance, próbujący budzić (może w zamierzeniu „zabawne”…, czy tylko kontrowersyjne) analogie między Katastrofą Smoleńską, a tą, w której zginał był Konrad Swinarski pod Damaszkiem.

W ten oto sposób szyld Teatru, szyld znakomitej onegdaj sztuki wykorzystany został do działań niegodnych prawdziwego artysty, tworząc aureolę nad "nieboską prowokacją"... Taka komedia ludzka po polsku: ani śmieszna, ani boska, ani straszna - raczej... tchnąca kompromitacją, której zwieńczeniem może stać się Teatr Jednego Widza i będzie nim Jan Klata.

W zaistniałej sytuacji ostre listy w sprawie  działań dyrektora wystosowało do ministra kultury i dziedzictwa narodowego kilka prominentnych osób. BOGDAN ZDROJEWSKI z PO, na szczęście były już minister kultury, a obecnie europoseł - stanął był jednak murem za swoim wybrańcem…

Swoje ogromne niezadowolenie i wręcz protest wyraziła znana teatrolog - dr ELŻBIETA MORAWIEC. Według niej w Polsce trwa niszczenie krajowej kultury, tradycji, Tożsamości Narodowej. W związku z tym również wystosowała list do ministra Zdrojewskiego: "Wpisuje sie Pan jako człowiek nigdy z kultura nie związany, który tym bardziej powinien zważać na swoje postępowanie, w zaplanowane przez koalicje PO-PSL - niszczenie polskiej kultury...”.

W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" dr Elżbieta Morawiec stwierdziła: "Jan Paweł II mówił, że Polacy pod zaborami zachowali swoją tożsamość tylko dlatego, ze mieli swoją kulturę. Widać, że ta WATAHA BARBARZYŃCÓW zmierza do tego, żeby - niszcząc kulturę - odebrać nam tożsamość". Same działania Jana Klaty określa zaś jako "czystą paranoję szkodnika”.

Zdaniem teatrolożki – totalnie niekompetentny - minister Bogdan Zdrojewski powinien podać sie do dymisji. Zaznacza jednak, ze nie chodzi wyłącznie o resort zarządzany przez niego. "Ten dyktat jest wspierany przez obecna władzę polityczną; niewykluczone, że zgodnie z jakimiś niejasnymi "wytycznymi", niekoniecznie z polskich centrów. Niszczony jest trzon polskiej kultury narodowej, o którą tak bardzo zabiegał Jan Paweł II” - kwituje dr Elzbieta Morawiec.

"Ja nie oceniam repertuaru, nie odnoszę sie do konkretnego spektaklu - czy jest bardzo dobry, czy słaby. Odnoszę się natomiast do kultury dialogu w teatrze i poza teatrem. W tej materii mam dużo do zrobienia"(Sic!...) - zauważył był Bogdan Zdrojewski. Nie buduje takie podejście szefa resortu kultury i dziedzictwa narodowego a w zasadzie jeno i wyłącznie polityka liczącego się bardzo w strukturach partyjnych PO, czołowego pupila premiera Donalda Tuska. Czyżby groziła nam zatem - prowadzona już kiedyś - Akcja... Niepamięci?...

Nie wolno dać się uśpić – to znaczy:  bezkrytycznie tolerować hasła i slogany, godząc się na redukowanie i upraszczanie wszystkiego, co cenne, naznaczone Tradycją, Wartościami, co Nasze, Narodowe. Warto przyjrzeć się bliżej  pojęciu Tożsamości Narodowej: czy aby nie pogrążyła się w "chocholim tańcu", okrywając się marazmem i absurdem?!  

Postaci Konrada Wallenroda, Kordiana, hrabiego Henryka stanowiły dla naszych przodków drogowskaz, wskazówkę, utrwalającą – powtórzę to po raz kolejny, do skutku! – naszą, polską  tożsamość narodową. Odejście, czy wręcz odrzucenie nienaruszalnych dotąd wzorców, zasad, wartości i poddawanie ich "rewizji", to nic innego jak tłamszenie, deptanie słów naszych narodowych wieszczów – BRUTALNA PROFANACJA. Tylko stworzenie katalogu spraw ważnych dla naszej kultury i sztuki, bez zasłaniania się "przetrąconym kręgosłupem" historyczno-literackim, nie pozwoli na zanikanie dobrych, sprawdzonych wzorców klasycznych.

Warto jeszcze przytoczyć słowa red. Wacława Krupińskiego w Sprawie Teatru Starego: " Brak słów, aby skomentować to, co ostatnio dzieje sie na czołowej niegdyś scenie od czasu, kiedy rządzi nią Klata i to w pełni popierany przez ministra Bogdana Zdrojewskiego. Obniżający się dramatycznie poziom, mylenie awangardy z hochsztaplerstwem i marnowanie ogromnego kapitału oraz potencjału artystycznego - to wszystko i tak mało wobec - jak powiada red. Wacław Krupiński – INTELEKTUALNEJ NĘDZY, jak zafundował dyrektor Klata Teatrowi…! Dyrektor, a zarazem reżyser nieudacznik, tani prowokator i amator tanich, „celebryckich” sensacji!”

Wielce oburza fakt, że arcydzieło Krasińskiego powstaje (chociaż ponoć spektakl zawieszono) bez scenopisu i bez postaci z dramatu. „Próby” są efektem improwizacji aktorów na – BARDZO NOŚNY TEMAT… - rzekomego polskiego antysemityzmu, rzekomo obecnego w inscenizacji Swinarskiego. Aktorzy podczas prób są prowokowani do prywatnych wypowiedzi, które po tym otrzymują jako tekst sztuki…; zaś granice pomiędzy rzeczywistością a teatrem - zacierają się...

PRZYKŁAD – uwaga jednej z aktorek: „—Zostawmy w ogóle Swinarskiego, to w tym Teatrze – świętość!” Była kontrowana przez młodego aktora z ekipy Klaty: „-- Gówno, a nie świętość!”

Przyczepianie Swinarskiemu nieprawdziwych „łat” – jest zatem niezwykle bulwersujące. Przypominam, że ten jeden z najwybitniejszych reżyserów sceny polskiej – współpracował z teatrami Izraela, dokąd nie byłby zapraszany, gdyby obecne tezy o Jego Sztuce były prawdziwe i miały jakikolwiek sens!!!

W dyskusjach plącze się Jedwabne, Swinarski, film "Pokłosie”... A preferowana wizja sceny koliduje w sposób znaczący z gustami odbiorców, z ich poczuciem PRAWDY, estetyki i etyki -  w pełni potwierdzając brak spójności z jeszcze do niedawna pieczołowicie pielęgnowanym repertuarem klasycznym  Starego Teatru...

Uważam, iż pseudo-awangarda finansowana z pieniędzy państwowych to chałtura – nie Sztuka. Jeżeli artyści zamierzają eksperymentować, niech robią to w prywatnych teatrach czy galeriach. Oburzam się i wściekam, jeżeli byle nieudacznik, taki intelektualny cienias! i pustostan umysłowy - wydaje moje własne pieniądze na chałtury, które epatują żenującym skandalem rodem z bulwarówek, brukowców i tabloidów. Ze środków publicznych powinno się finansować – panie ministrze od kultury – przede wszystkim Klasykę, Zasłużone Oficyny Wydawnicze, Polską Szkołę Filmową, Telewizyjny i Radiowy Teatr, Operę – Dziedzictwo, Konserwację Zabytków – a nie wszelakie awangardy, które nie budują komfortu  Stałości Ideałów osadzonych w Wartościach Ponadczasowego Intelektu.

Bywa nieraz, ze stajemy w obliczu Prawd, dla których nie ma słów, bo słowa są zbędne. A my – W CZASACH NAM OBECNYCH -   stajemy wobec niczemu(?...)  nie służących MANIPULACJI ORAZ ZUPEŁNIE NIEPOTRZEBNYCH KONTROWERSJI W WYNIKU BEZCZELNYCH PROWOKACJI „BARBARZYŃCÓW W OGRODACH”,  Z KTÓRYCH PRZECIEŻ WYSZLIŚMY…

P.S.

A w mieście stołecznym – Warszawie, rada miejska wespół z nowym dyrektorem Teatru Dramatycznego – usunęła nazwisko patrona tej placówki: GUSTAWA HOLOUBKA…

OBECNA SYTUACJA PRZYWODZI NA MYŚL SŁOWA WITKACEGO:  „Trzeba zacząć walić w mordy, myć niechlujne pyski i głowy trząść, i łbami zacudowanymi sobą a  zafajdanymi  walić o jakieś  chlewne  ściany z całych sił, walić, walić!...  Aż przyjdzie Świt…. ”  (…)

 

                                                                                                     Marek Różycki jr   @^

Życie duże i małe         

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura