Jan Kiepura. Jerzy Waldorff, „Jan Kiepura”, Kraków 1974. Zdjęcia pochodzą z tej książki.
Jan Kiepura. Jerzy Waldorff, „Jan Kiepura”, Kraków 1974. Zdjęcia pochodzą z tej książki.
Marek Różycki jr Marek Różycki jr
6367
BLOG

Jan Kiepura - polski Caruso

Marek Różycki jr Marek Różycki jr Kultura Obserwuj notkę 22

Wśród polskich śpiewaków okresu międzywojennego cieszył się on największą międzynarodową sławą. Jan Kiepura odnosił sukcesy w czołowych teatrach operowych, w salach koncertowych całego świata a także na ekranach kinowych.

Dosłownie, zawsze "ciarki mnie przechodzą", jestem niezwykle podekscytowany, mam "gęsią skórkę"..., gdy widzę niezwykle przystojnego o ujmującym uśmiechu Jana Kiepurę w filmach muzycznych lub słucham nagrań Jego cudownego głosu -- jeszcze na płytach winylowych. On właśnie sprawia, że czuję się dumny, pełen radosnego entuzjazmu, że to mój Rodak - Polak...!

Kiepura urodził się w 1902 roku w Sosnowcu. Tam zdał maturę i w 1919 r. wstąpił jako ochotnik do I Pułku Strzelców Bytomskich, biorąc udział w I Powstaniu Śląskim. Następnie studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim, a jednocześnie uczył się śpiewu u Wacława Brzezińskiego oraz znanego tenora Tadeusza Leliwy.

W 1923 roku wystąpił publicznie po raz pierwszy w Sosnowcu, po czym został przyjęty do chóru Teatru Wielkiego w Warszawie. Od roku 1925 występował już w wielu tytułowych rolach na deskach teatrów operowych Warszawy, Lwowa i Poznania. Zagraniczną karierę rozpoczął od wyjazdu do Wiednia, gdzie wystąpił w ,,Zemście nietoperza” Jana Straussa w Theater an der Wien. Występował tez w Brnie, i Budapeszcie, a w 1929 r. debiutował w mediolańskiej La Scali w ,,Tosce” Pucciniego.

Dzięki tym sukcesom mógł triumfalnie powrócić do Warszawy. Jego występy w stolicy stawały się sensacją i wywoływały fale entuzjazmu. Poza występami w salach koncertowych zyskiwał popularność śpiewając dla zgromadzonych na ulicy tłumów z balkonu hotelu ,,Bristol”, z dachu samochodów, z okna wagonu. Współpracował jednocześnie z londyńską Covent Garden, paryską Opera Comique i berlińską Operą.

Jan Kiepura zaczął też robić karierę jako gwiazdor filmowy rozpoczynając współpracę z wytwórniami hollywoodzkimi. Lista filmów z jego udziałem jest długa: ,,Neapol, śpiewające miasto’’ ,,Pieśń Nocy’’, ,,Zdobyć Cię muszę’’, ,,Dla Ciebie śpiewam’’, ,,Valse brillante’’, ,,Kocham wszystkie kobiety’’, ,,Czar Cyganerii’’, ,,Kraina uśmiechu’’. W tym ostatnim filmie występował z poślubioną w 1936 roku Martą Eggerth śpiewaczką i aktorką. Cudownej urody Marta Eggerth (1912 - 2013) przeżyła 101 lat. Przez 30 lat była żoną Jana Kiepury. Pochodząca z Węgier śpiewaczka operetkowa, podobnie jak Kiepura, była od lat 30. gwiazdą niemieckich i austriackich filmów muzycznych. Pobrali się w Katowicach, a w dwa lata później, w 1938 roku - wyemigrowali do USA.

W tym też roku Jan Kiepura zadebiutował w nowojorskiej Metropolitain Opera rolą Rudolfa w ,,Cyganerii,” a następnie w rolach Don Josego w ,,Carmen” i Księcia Mantui w ,,Rigolettcie”. W latach 1941-42 występował w Teatro Colon w Buenos Aires, a nieco później na Brodwayu w ,,Wesołej wdówce”. Po wybuchu II wojny światowej zaangażował się jako ochotnik, przybył do Lille i aby wesprzeć polskich emigrantów koncertował w ośrodkach polonijnych we Francji. W 1940 roku był w Montrealu, gdzie jako polski patriota przyjęty został w domu ,,Białego Orła”. Polski pociąg Euro Night Jan Kiepura.

Po wojnie Kiepura występował w Anglii, Francji, we Włoszech i Niemczech. Nie odmawiał nigdy prośbom o występy na cele społeczne. Miał otwarte serce dla zdolnych ale ubogich studentów, którym pomagał.

W 1948 roku wrócił do Europy i osiedlił się na 6 lat w Paryżu. Był niezwykle pracowity. Świadectwem tego są Jego nagrania. Operowanie oddechem w arii z ,,Turandot”, brawurowa kadencja arii z ,,Rigoletta”, pełna temperamentu Tarantella Rossiniego czy fenomenalne piano w piosence ,,Ninon” to majstersztyki Jego kunsztu. W Polsce wystąpił po raz ostatni w 1959 roku.

Za zasługi na polu sztuki i promocji kultury polskiej za granicą został odznaczony w 1935 r. Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski a także belgijskim Wielkim Krzyżem Leopolda I. Jeszcze dwa dni przed śmiercią występował na koncercie polonijnym w Portchester. Zmarł nagle 15 sierpnia 1966 roku w Harrison pod Nowym Yorkiem. Wielki śpiewak pochowany został na Powązkach w Warszawie. Manifestacyjny pogrzeb artysty był świadectwem Jego niebywałej popularności.

Syn piekarza, a jednocześnie: tenor największych operowych scen świata. Gwiazda prawdziwie światowego formatu. Niewielu wydała Polska artystów, których znał, doceniał i oklaskiwał cały świat. Do największych spośród nich należał bez wątpienia Jan Kiepura.

ROZWINIĘCIE

Jak już nadmieniłem - Kiepura urodził się w 1902 r. w Sosnowcu. Nic nie zapowiadało jego wielkich scenicznych sukcesów. Kiepurom wiodło się nienajgorzej. Senior rodu, który był piekarzem, twardo stąpał po ziemi i dla swoich dwóch synów przewidział „poważną” karierę. Obydwaj mieli skończyć Uniwersytet Warszawski. Jeden prawo, drugi filologię.

Jeszcze zanim Jan i Władysław (występujący później jako Władysław Ladis) wyjechali na studia do stolicy skończyli Szkołę Handlową, która faktycznie – i na przekór zaborcy - realizowała program gimnazjum ogólnokształcącego. Zaraz po wojnie stała się zresztą Gimnazjum im. Staszica.

Już od najmłodszych lat obydwaj młodzi Kiepurowie wręcz kipieli patriotyzmem. Wacław Sobol, kolega Jana ze szkoły wspominał po latach: „Patrzę na fotografię, którą otrzymałem od niego przed 41 laty za słowami przyjaźni. Uśmiecha się na niej Jan Wiktor Kiepura w kostiumie księcia z Rigoletta. Bardziej wyraziście jednak wyziera z moich wspomnień jego ściągnięta wzruszeniem twarz, gdy skanduje dźwięcznie wobec dziewięciu pruskich landsturmistów żądanie oddania broni »w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej«. Było to wtedy, owego pamiętnego dnia 11 listopada 1918, kiedy to czterech nas piątoklasistów pod przewodem Jana Kiepury rozbroiło wachę w jednej z fabryk w Starym Sosnowcu...” Obydwaj bracia walczyli też w powstaniach śląskich. Władysław był w ich trakcie ranny.

*  *  *

W 1921 roku Kiepura rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim. Takie było życzenie 'praktycznego' ojca. Sam dziewiętnastoletni wówczas młodzieniec nie był pewny słuszności takiej drogi życia. W liście do jednego z przyjaciół pisał: „Ja, psiakość, namyślam się co do wyboru zawodu. Czuję, że jedynym moim powołaniem jest wszelka poezja, lecz z drugiej strony nie wiem na co się w tej poezji rzucić, bo mój głos to cholernie niepewny.”

Na szczęście spróbował i dał fachowcom posłuchać swojego głosu. Zaczął brać lekcje śpiewu u Wacława Brzezińskiego, który uczył – biednego studenta – „zaliczkowo”. Umówili się, że Jan zapłaci, jak już zarobi. Oprócz niego młodego Kiepurę uczył jeszcze Tadeusz „Leliwa” Kopystyński, niegdysiejszy tenor mediolańskiej La Scali.

Głos młodego chłopaka z Sosnowca przypadł do gustu zwłaszcza Brzezińskiemu, który już w 1924 roku załatwił Kiepurze angaż w Teatrze Wielkim w Warszawie. Z owym angażem były ponoć nieliche problemy, gdyż fama o nowym, wspaniałym głosie dotarła do ówczesnego pierwszego tenora Dygasa, któremu – ponoć – nie w smak była konkurencja.

Mimo to Kiepura angaż dostał. Tyle, że w chórze... Świadomy swych zdolności i siły własnego głosu młodzik z Sosnowca czekał na okazję. Nadarzyła się ona niedługo. Pierwsza solówka w wykonaniu naszego artysty to zaśpiew przodownika górali w III akcie „Halki” – było to jedno zaledwie zdanie – dla uwypuklenia własnych walorów śpiewak przeciągnął je jednak ponad miarę...

Ten popis skończył się dla Kiepury i źle, i dobrze. Źle, bo Emil Młynarski dyrektor Teatru Wielkiego wyrzucił go z Opery... Dobrze, bo mimo chudego okresu w życiu jaki po tym nastąpił jego głos zapadł widzom i krytykom w pamięć na tyle mocno, że szybko do Opery wrócił.

11 lutego 1925 roku zadebiutował w partii tytułowej „Fausta”. Występ „zawdzięczał” chorobie innego tenora – Dobosza. Po przedstawieniu otrzymał owację na stojąco. W dużej mierze za sprawą licznie zgromadzonych na widowni kolegów „z prawa”. Później poszło już szybko. Kiepura zaczął „robić karierę”. Nie tracił jednak kontaktu z rzeczywistością – przynajmniej na początku, bo później różnie z tym bywało. Choć trzeba przyznać, że nawet na swych gwiazdorskich wybrykach wychodził na ogół świetnie.

W jednym z listów pisał: „...ale jeszcze lepiej wiem, że jak przyjdę do salonu Brzezińskiego, to będę tym malutkim pędraczkiem się czuł, takim zerem, że aż wstyd. Przed tym jednym człowiekiem mam tremę i boję się jak pogromcy. – Mistrzu drogi, ja zacząłem „robić karierę”, boję się wykolejenia, dlatego dziś więcej niż pierwej czuję potrzebę genialnej ręki Mistrza i absolutnej dyktatury... Jeżeli jednak Mistrz mnie wygna od siebie, to zginę jak pies na chłopskim jarmarku.”

Niedługo potem zażądał jednak od Młynarskiego olbrzymiej podwyżki. Dyrektor Teatru nie mógł mu jej dać. Nie tylko dlatego, że nie chciał, ale przede wszystkim przez wzgląd na innych śpiewaków. Akceptacja żądań polskiego Caruso musiałaby nieuchronnie wywołać „rebelię” w Operze.

Gdy młody Kiepura nie dostał czego chciał wziął listy polecające i pojechał do Paryża. Tyle, że przez Wiedeń. Tam udał się prosto do konsulatu. Edward Rittner – konsul generalny - umówił go na spotkanie z kapelmistrzem Opery Wiedeńskiej. Ten zaprosił naszego muzyka do siebie do domu, gdzie Kiepura zaśpiewał kilka arii dla niego i jego małżonki. Jego głos zachwycił gospodarza.

Rittner – do którego w międzyczasie dotarły z kraju pochlebne opinie na temat Kiepury - nie próżnował. Umówił go także z dyrektorem biura koncertowego Guttmana, które obsadzało Grosser Musik-Vereins Saal - jedną z najlepszych scen ówczesnego Wiednia. Człowiek ten należał do ludzi „nadzwyczaj” zajętych. Po usilnych namowach Rittnera dał jednak Kiepurze 10 minut na przekonanie go o posiadanych zdolnościach wokalnych. Przesłuchanie znacznie się przedłużyło. A już na drugi dzień Kiepura podpisał – liczony w amerykańskich dolarach – kontrakt.

Szybko podbił serce Wiednia. Udało mu się to w zastępstwie, w roli Cavaradossiego w Tosce, którą wyśpiewał w części po... polsku, ponieważ nie zdążył się nauczyć całości we włoskim oryginale. Po Wiedniu przyszła kolej na inne wielkie stolice. Śpiewał we wszystkich najznaczniejszych salach koncertowych świata. W Covent Garden, Opera Comique, San Carlo i mediolańskiej La Scali. Później także w Stanach Zjednoczonych.

W latach 30. zaczął grać w filmach. Debiutował w 1930 roku w „Neapol, śpiewające miasto” u boku wampa ówczesnego kina Briggite Helm. Zresztą właśnie na filmowym planie poznał swoją przyszłą żonę – Martę Eggerth.

Do ciekawostek należy to, że jego – zawarte w 1936 roku – małżeństwo zaowocowało złą prasą w Ilustrowanym Kurierze Codziennym. Powód był dość prozaiczny. Jego właściciel Marian Dąbrowski swatał z Kiepurą własną córkę. Gdy dostała „kosza” śpiewak dostał za swoje na łamach IKC.

Po wojnie mieszkał w Stanach, gdzie na śpiewaniu i interesach dorobił się niezłej fortuny. W 1937 roku na łamach „Anteny” Karol Stromenger pisał: „Kiepurze, rzecz zupełnie naturalna, zależy na powodzeniu osobistym. Ale umie on oddać to powodzenie na usługi swego kraju.”

Rzeczywiście nasz śpiewak robił dla Polski co mógł przez całe swoje życie. Szczególnie aktywny był tuż przed wybuchem wojny i w jej trakcie.Jerzy Waldorff przywołał opis jednego z ostatnich koncertów Kiepury: „Koncert przedłuża się coraz bardziej. Wywołania zdają się nie mieć końca, by zmienić się we wzniosłą manifestację patriotyczną. Kiepura ukazuje się na estradzie, wygłaszając krótkie przemówienie: » -- Przybyłem tu znad Oceanu Spokojnego nad wzburzone polskie morze jako śpiewak, ale i jako Polak.« ... i zaintonował »Nie rzucim ziemi«. Pieśń tę podchwyciły tłumy, a z kolei przeszedł Kiepura do hymnu narodowego i głos jego unosił się donośnie nad śpiewającymi o północy tysiącami ludzkich krtani.”

Znamienna była też jego postawa w chwili wybuchu wojny, która zastała Kiepurów w Paryżu. Waldorff pisał o niej tak: „Gdy tylko we Francji zaczęło się formować wojsko polskie, Jan zmobilizował się jako żołnierz oznaczony numerem 207. Jego skoszarowane życie trwało nie dłużej nad trzy czy cztery tygodnie, po czym stanął przed generałem Sosnkowskim, który rzekł: »Mamy już sto tysięcy żołnierzy, którzy potrafią lepiej strzelać, ale żaden nie potrafi lepiej śpiewać od pana.«”  W ten sposób Kiepura nie trafił do wojska.Stał się ambasadorem sprawy polskiej w Stanach, zbierał i dawał pieniądze na Fundusz Pomocy Polsce. Robił co mógł by pomóc swojej Ojczyźnie.

Po wojnie przyjechał do kraju dopiero w 1958 roku. Objechał kraj z koncertami. Do historii przeszła jego rozmowa z jednym z warszawskich dziennikarzy w klubie przy Foksal. Dziennikarz zapytał: „Jak się Panu podoba Pałac Kultury?” Na co Kiepura odparł: „Mam taki w Ameryce, tylko większy.” Najsłynniejszy Polski tenor zmarł w 1966 roku w Harrington w USA. Zgodnie z jego życzeniem pochowano go jednak na Powązkach w Warszawie. Pogrzeb zgromadził ok. 300 tys. osób. Jerzy Waldorff napisał później:  „I do dziś nie jestem pewien, czy stara Warszawa dążąca na Powązki za tą trumną nie wędrowała również po to, żeby pogrzebać własną młodość.”

Bogusław Kaczyński, zapytany, czy Jan Kiepura dla niego to "chłopak z Sosnowca" czy "chłopak z Krynicy", a może "chłopak z Włoch", wątpliwości nie ma. - Z całą pewnością był to oczywiście "chłopak z Sosnowca". Świadczył o tym przede wszystkim jego charakter, pewna zadziorność, brak układności, charakterystycznej dla świata włoskiej opery.

On śpiewał głosem tak pięknym, jakby urodził się u stoku płonącego Wezuwiusza, a nie w zadymionym Sosnowcu. Jego osobowość, pewnego rodzaju "szorstkiego" chłopca z sosnowieckiej Pogoni na tle układnych tenorów dodawała pikanterii. Wprowadzał burzę, ferment, a to zachwycało publiczność - podkreśla autor książki o tenorze.

TO DOŚĆ SYMPTOMATYCZNE..., że "najtrudniej" Mu było w Polsce, wśród rodaków... Jakże typowe dla naszej nacji...! Podczas występów w czasie ostatniego pobytu w Polsce w latach 1958-1959 był obiektem krytyki – wypominano mu mankamenty, stwierdzano, że „to czy tamto już Kiepurze nie wychodzi”. Tymczasem i wtedy można było utrwalić sobie w pamięci kapitalnie zaśpiewaną „Arię ze śmiechem” Aubera, duet miłosny z „Manon”, śpiewany wspólnie z Martą Eggerth, czy brawurową transkrypcję Mozartowskiego „Ronda alla turca”, no i przede wszystkim cudowne brzmienie głosu Kiepury, zwłaszcza w średnim rejestrze.

Za Wikipedią: "W dobrej formie głosowej był zresztą Kiepura w gruncie rzeczy do końca. Mimo swych zaledwie 64. lat pozostawał wciąż aktywny, pełen młodzieńczej werwy i temperamentu, snuł wiele różnorodnych artystycznych projektów na przyszłość – wyrażał między innymi chęć zaśpiewania Jontka w warszawskim Teatrze Wielkim, prowadził rozmowy na temat występów w polskiej telewizji. Na dwa dni przed śmiercią śpiewał jeszcze z ogromnym powodzeniem na koncercie polonijnym w Portchester.  Zmarł nagle na atak serca 15 sierpnia 1966 r. w miejscowości Harrison pod Nowym Jorkiem, przy telefonie – po otrzymaniu niepomyślnej wiadomości od jednego ze swych agentów finansowych."

Nasz wybitny dziennikarz muzyczny, wielka Osobowość, Bogusław Kaczyński -- najbardziej przyczynił się do rozpropagowania sylwetki i dokonań Jana Kiepury. Przez 29 lat - od 1982 był on dyrektorem Festiwalu imienia Jana Kiepury w Krynicy. Zmagając się z chorobą - napisał o naszym fenomenie znakomitą książkę, biografię, z której między innymi czerpałem pisząc tę notkę. 

----------------------------------------------------------------------

Korzystałem z: Jerzy Waldorff, „Jan Kiepura”, Kraków 1974. Zdjęcia pochodzą z tej książki. Źródło: Muzeum Teatralne w Warszawie, Archiwum Dokumentacji Mechanicznej, CAF, zbiory dyrektora Filharmonii Narodowej Eugeniusza Libery i zbiory autora książki.

Marr jr 

Zobacz galerię zdjęć:

Jan Kiepura z żoną. Jerzy Waldorff, „Jan Kiepura”, Kraków 1974. Zdjęcia pochodzą z tej książki
Jan Kiepura z żoną. Jerzy Waldorff, „Jan Kiepura”, Kraków 1974. Zdjęcia pochodzą z tej książki Jan Kiepura. Jerzy Waldorff, „Jan Kiepura”, Kraków 1974. Zdjęcia pochodzą z tej książki

Życie duże i małe         

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura