Marek Różycki jr Marek Różycki jr
5662
BLOG

Przepraszam, z kim mam przyjemność...?

Marek Różycki jr Marek Różycki jr Kultura Obserwuj notkę 74

"Bezmyślność i imbecylizm moralny nie są cechą charakterystyczną człowieka. Są one tylko symptomami choroby stada" -- Aldous Huxley

W czasach, gdy nic nie leci tak szybko jak oszczerstwo, pomówienie i plotka – ofiarą oszczerstwa jest nie tylko spotwarzony, ale i ten, co w potwarz uwierzył był… Dlatego z niezwykłą skrupulatnością, ba, wyczuciem, przenikliwością i przezornością – należy „zabliźniać się z bliźnimi”… 

Po naradzie z moim starym  przyjacielem - prześmiewcą i satyrykiem - doszedłem do wniosku, że tym razem zajmiemy się kłopotami i niezręcznościami wynikłymi z zawiłości związków międzyludzkich i kontaktów interpersonalnych (po prostu: człowieka z człowiekiem). Oczywiście! - nie wgłębiając się, ani nie wgryzając – aż nazbyt głęboko -- w ich rodowód, uwarunkowania: społeczne, kulturalne, polityczne. Skoro ogłada umysłu polega na tym, aby myśleć rzeczy przystojne i wykwintne - nie będziemy sprawiali kłopotu! My jesteśmy wdzięczni petenci....

Można jeszcze na wstępie dodać, że stosunki międzyludzkie ( uwaga na wielki skrót myślowy….)  przestały już być „liryczne” a stały się, prawie wyłącznie, „wilczo-ekonomiczne”…  „CO MI MOŻESZ ZAŁATWIĆ, W CZYM – UŁATWIĆ; DOJŚCIE; UKŁAD; INTERESIK; BIZNESIK; POSADKĘ, KARIERĘ, STANOWISKO”…. itp. itd.

Antoni Czechow zapłodnił nasze umysły swym wyznaniem: "Bądźmy zwykłymi ludźmi, odnośmy się jednakowo do wszystkich, a okaże się wtedy zbędna wszelka sztucznie wzniecana SOLIDARNOŚĆ"… (sic!...).

Mój stary (doświadczony przez los i ludzi przyjaciel-filut-satyryk) aż się niebezpiecznie "bujnął" na swoim ulubionym bujaku po czym skonstatował,  że on jednak dzieli ludzi i nie traktuje wszystkich jednakowo. Odłożył fajkę (niepokoju ceremonii mistrz) i cedząc słowa rzekł: „Dzielę ludzi, którym się nie kłaniam, na cztery grupy. Są tacy, którym się nie kłaniam, by się nie skompromitować. To jest najprostszy przypadek. Są też tacy, którym się nie kłaniam, by ich nie kompromitować. To wymaga już pewnej uwagi. Są też tacy, którym się nie kłaniam, by sobie nie zaszkodzić. Z tymi jeszcze większy kłopot. I wreszcie są tacy, którym się nie kłaniam, by sobie u mnie nie szkodzić. Tutaj należy szczególnie uważać...”

Taak, zabełtał mi błękit w głowie nasz prześmiewca. Fakt, że filut Karl Kraus zdobył przez lata rutynę i w sposobie, w jaki się nie kłania, potrafi tak wyrazić każdy z tych niuansów, że wobec nikogo nie jest niesprawiedliwy. No cóż, my musielibyśmy dożyć chyba matuzalomowego wieku, by dojść do takiej perfekcji….

Jakże często nie wiemy z kim mamy /nie/przyjemność... Kto zacz?....  A przecież można na tym świecie robić rozmaite sztuki, tylko ludzkiej natury nie oszukasz! Ale jak poznać naturę drugiego człowieka? Beczkami jeść sól...? - ponoć szkodzi na nerki, podwyższa ciśnienie i... można zdetonować.

W stosunkach – powiedzmy – międzyludzkich powiało mrozem obojętności, hipokryzji, obłudy, cwaniactwa, wyrachowania, ucisku i wyzysku bliźniego swego,  lecz nie ma nic to wspólnego z porą roku, natomiast – jak zauważyłem – z „ustrojstwem”, w którym przyszło nam żyć (lub wegetować – niepotrzebne skreślić!). To są zachowania i odruchy stadne immanentnie związane z czasami, jakie nastały i nowymi "Trendami - Estetykami", które, niestety, nas zawłaszczają...  pomimo naszej wielowiekowej tradycji z jakże bogatym dziedzictwem narodowym...

Nie ma obecnie już żadnej gwarancji, że nie natkniemy się, napatoczymy -  na totalnego durnia, abnegata, chama, prostaka -- ze względu na posiadane przezeń tytuły czy stanowisko…  „Iluż ja widziałam prostaków na stanowiskach z cenzusem naukowym!” – zwykła była konstatować swe przemyślenia Michalina Wisłocka pod koniec  swego długiego życia. Franciszek Starowieyski Byk ( też był ) – szczególną uwagę przykładał do genów i kindersztuby. Mawiał mi był, że pochodzenie, rodzina, rozłożyste i głęboko zakorzenione  drzewa genealogiczne – niejako chronią w swym cieniu ludzi subtelnych, wrażliwych, których obycie i zachowanie kształtowane było przez wieki i NIC NIE MAJĄ WSPÓLNEGO Z DORAŹNYM KONIUNKTURALIZMEM: „wyrachowanego… -- granego  -- kulturalnego”, obyczajnego zachowania.

WYIMEK Z ROZMOWY:

Marek jr.: -- Czy dżentelmen nie musi być kulturalny, mądry, inteligentny?

Franciszek Starowieyski  Byk: -- Są dwie możliwości: albo mądry, albo dobrze urodzony, czyli posiadający pewne cechy kontynuacji, które są mądrością zbiorową narodu lub grupy społecznej. Świetnie wyraził to Gombrowicz w „Operetce”, kiedy każe księciu Himalajowi  stwierdzić: „ jestem idiotą, bęcwałem, kretynem, ale mój idiotyzm, kretynizm i bęcwalstwo – są idiotyzmem, kretynizmem i bęcwalstwem księcia”. Co to znaczy? Że ma on tyle cech odziedziczonych (!), wyuczonych,  że może obejść się bez mądrości.

JAKAŻ TO – Z NAJCZYSTSZEGO ŹRÓDŁA - PRAWDA O CZŁOWIECZEŃSTWIE GODNYM I   GODZIWYM!....

Ale czy żyjący – w we współczesnych nam czasach, ach, ach, ach…. --  obecny idiota, kretyn, bęcwał jest świadomy faktu, że nie jest bynajmniej księciem!... Jeno chińską podróbką... -- w najlepszym razie... i -- "wydaniu"... 

CO NA TO KLASYK...?:

„Człowieka z  k l a s ą  może pan poznać /…/  Prawdziwie szlachetny człowiek jest anonimowy. Wrodzona szlachetność ma większą siłę niż wszelkie wspaniałości sławy, blask powodzenia, potęga zwycięzcy. Wszelka chora ambicja jest właściwością plebejusza. Taki nie ma czasu! Nie może doczekać się szacunku, potęgi, poważania, sławy, władzy! Szlachetnemu nie zaszkodzi czekanie, ba, nawet pozostawanie w tyle.” (...)

„Nigdy nikomu nie wchodziłem w d*pę, chyba - jako zadra!” – mawiał mi   był mój Przyjaciel, Tadeusz Nowak ( wybitny pisarz, poeta, typowany do Nobla).  Tę postawę  potwierdzał swym zachowaniem, ale także uspokajał mnie przed wywiadami-rozmowami, że ludzie wybitni, wyjątkowi, utalentowani, „dotknięci Palcem Boga” – są zazwyczaj bardzo skromni, cisi a nawet… pokorni. Choć z racji swego Talentu, Twórczości z najwyższej półki, wyjątkowości i pozycji w społeczeństwie – mogliby być „wprost nieznośni”, a i tak byłoby im wybaczone.  „Oni czują jakąś bojaźń bożą – i ty nawet nie wiesz, nie zdajesz sobie z tego sprawy, jak często towarzyszy im – zupełnie absurdalna – niewiara w siebie” – dopisał mi był kiedyś Tadeusz do tekstu „O ludziach twórczych”.

Gdy wielokrotnie rozmawiałem z Zośką Komedową, żoną Krzysia Komedy –  bardzo często  mówiła mi o wrażliwości, a wręcz nadwrażliwości swojego męża. A gdy wspominała Marka Hłaskę i pokazywała listy od niego – opowiadała mi, że Marek tylko nosił maskę „silnego hłaskowera”, która mu przy wielu okazjach czy to spotkaniach z przyjaciółmi – spadała…  Wówczas jawił się wrażliwy i czuły na cudzą niedolę –  Człowiek zawsze pisany z wielkiej litery. Radziła mi bym dotarł do listów Marka Hłaski do matki, a tylko utwierdzę się w tym przekonaniu; w Prawdzie o Marku.

-- Jak to mówią – „obracałam się w świecie”, kontynuowała Zośka Komedowa, także w Hollywood. Uwielbiam bowiem  podpatrywać ludzi „na świeczniku”… oraz  zachowania celebrytek, celebrytów, o których się tylko wiedziało, że lansują je wszelakie media brukowe, bulwarówki czy tabloidy.  Powiem ci krótko: POKORA JEST MATKĄ OLBRZYMÓW! W szkole pokory uczy się elementarnej miłości bliźniego. Bez wzajemności! I NIGDY na tę wzajemność nie oczekuj!!!  Ona przyjdzie, jak każde „wyemitowane DOBRO”, ale od kogoś zupełnie innego, zupełnie innego; bowiem jest i głęboko w to wierzę, i sama tego doświadczyłam – taka równowaga w Kosmosie – naszej własnej ontologii bytu!....

-- Najmniejsi ludzie, najmniej sobą reprezentujący - są najbardziej zadufani w sobie – opowiadał mi w rozmowie-rzece  zatytułowanej „Koszt doskonałości” -- jeden z najwybitniejszych terapeutów i psychiatrów, dr. n. med.  Andrzej Rogiewicz;  ordynator Ośrodka Leczenia Nerwic i Depresji w Komorowie pod Warszawą. – Oni to właśnie z wielkim hukiem i patosem obnoszą bezdenną pustkę swej osobowości. I… bardzo przylegają niejako do obecnego „łomotu  świata”… 

-- W końcu – ciasne poglądy mogą też być wizytówką – odrzekłem – tylko, niestety, są tak „barokowo ozdobione przepychem PYCHY, że wielu daje się na to nabrać; to taki „tombak osobowości””… 

-- Poklask jest zachętą dla znakomitych umysłów a celem i końcem dla małych, zauważyłeś  ten „fenomen?...” – uśmiechnął się do mnie „lekarz dusz ludzkich”. -  Powinieneś  więcej czytać  biografii i porównywać je z autobiografiami… To świetne ćwiczenie postaw krytycznych… w czasach, gdy wszystko jest na sprzedaż, nie wyłączając dusz i osobowości, ot, takich,  „do wynajęcia”….   Poza tym, niejeden już odkrył, że nikt nigdy, no, prawie nigdy nie zdobył sobie poklasku tłumów prostym, jasnym, prawdziwym, rzetelnym, dorzecznym, uczciwym przedstawianiem istotnych faktów. Także o sobie… oraz bliźnich…  Ludzie „pseudonimują się” uprawiając, że tak się wyrażę,  „marketing osobisty”….

-- Tak, odrzekłem trawestując słowa klasyka [Edwarda Stachury]: -- Należy bardzo uważnie dobierać bliźnich, z którymi człowiek chce się zabliźnić… Wszak: "Człowiek człowiekowi wilkiem / Lecz ty się nie daj zwilczyć / Człowiek człowiekowi bliźnim / Tylko z bliźnim możesz się zabliźnić".

--------------------------------------------------------------------------------     

Indianie, na ten przykład, mieli dobrze. Nazywał się taki Mądra Sowa, Przebiegły Lis lub też Długi Język -- znaczy się ziomkowie rozszyfrowali jego naturę, poznali kondycje w dzieciństwie - i wiadomo było z kim zacz, z kim mamy do czynienia i że człek się nie natnie....

Opowiadano mi, że do znakomitego wodza jednego z  plemion przyszedł młody wojownik z zażaleniem: "….że to idiotyzm, uwłaczanie godności Indianina - takie głupie nadawanie nazwisk". Wódz - Wielka Głowa - zasępił się, ale nijak nie mógł zrozumieć o co chodzi; w czym problem. Przecież - tłumaczył -- to jest wielkie udogodnienie i sama esencja, kwintesencja  prawdy o człowieku. Taki na przykład Rączy Jeleń - jest najszybszym naszym wojownikiem. Albo moja córka -- Płochliwa Sarenka, to faktycznie najładniejsza squaw w wigwamach, ale niestety dotąd niezamężna z racji swej wstydliwości. Albo wódz sąsiedniego plemienia - nasz brat - Siedzący Byk. Wiesz przecież, że jest okrutnie silny byk jeden, a że wiekowy i przy tuszy, to w ogóle nie wstaje. Mimo to - na siedząco - trzyma w cuglach i za mordę swoje i nasze plemię.

Dlatego zupełnie nie wiem, o co ci chodzi... Tchórzliwy Kojocie…

 

P.S.

-- Zauważyłeś, jak przybywa nam Kameleonów – zagadnął był mnie nie tak dawno kolega z jednej z redakcji, który robi obecnie zawrotną karierę; jest Człowiekiem Sukcesu okupując coraz to wyższe stołki. I ja właśnie zauważyłem bowiem oraz doceniłem tę postawę – kontynuował swój wywód, że  WSZELKIE UNIKI – DAJĄ WYNIKI… A skoro dają wyniki, to i ja się nigdy nie określam ani dookreślam. Wszak tyle nadziei, ile niewiadomej… Mam samych przyjaciół, bowiem nie otwieram paszczy, nie zabieram głosu w żadnej sprawie, by być ZA lub – PECIW. Tym sposobem jestem dla wielu uosobieniem Mądrości Wszelakiej! Traktowany jestem z szacunkiem, obdarzany zaufaniem. Ba, są tacy, co twierdzą, że jestem NIE DO ZASTĄPIENIA. Stałem się człowiekiem Opatrznościowym. Tym też sposobem nie mam wrogów – otaczają mnie klakierzy i na tym polegam moja tajemnica, że nigdy nie spadam z „karuzeli stanowisk”… A tym samym wszyscy zabiegają o moje względy!

-- Balansujesz na linie – odrzekłem – która niebawem okręci się wokół Twojej szyi. Mówiąc skrótowo – posłużę się obrazkiem rodzajowym: „Głowa do góry, rzekł kat zarzucając stryczek…” lub - "Głowa do góry, reszta może zostać!"...

Marek Różycki jr

 

Życie duże i małe         

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura