Marek Różycki jr Marek Różycki jr
2177
BLOG

Wolna Amerykanka spotkała Polaka...

Marek Różycki jr Marek Różycki jr Polityka Obserwuj notkę 1

Właśnie natrafiłem na ważną diagnozę, 'inną optykę', myśl, którą pomijają piszący o polityce publicyści - z polemiki prof. Bronisława Łagowskiego  pt.: „Fromm, czyli etyka na opak”, a pomieszczonej w krakowskim „Zdaniu”:

„Autor proponuje nam etykę na opak: wiele z tego, co on umieszcza po stronie „mieć” i potępia, w gruncie rzeczy jest cenne. Człowiek, który posiada -- informację, umiejętności, stanowisko, dom, poglądy czy warsztat pracy jest społecznie i cywilizacyjnie wartościowszy niż ktoś, kto wnosi do świata tylko patos osobowości. To właśnie nieposiadanie powinno być podejrzane z moralnego punktu widzenia, ponieważ pociąga za sobą nieodpowiedzialność”.

Ponieważ czuję się podejrzany... reaguję. Na chłopski rozum, czyli logicznie rzecz ujmując, autor ma rację: los jednostki w naszym społeczeństwie - już nieomalże kuriozalnie - zależy od stanu posiadania; a także (o zgrozo!) – od wszelakich koneksji, pleców i słynnych układów, na które ponoć nie ma rady… Pan Jan by rzekł, że tylko „jedni na drugich warczym - sposobem gospodarczym.” Faktem jest także, że Stan Posiadania jeszcze dla bardzo, bardzo wielu spośród nas -- jest i pozostanie już: nieosiągalny i totalne obcy...!

Sam sobie zadaję pytanie, czy PiS zdoła naprostować - paczone przez ćwierćwiecze - postawy i 'kręgosłupy' naszych Rodaków przez 'pseudo-reformatorów', którzy kierowali się jeno prywatą, jakże butnym karierowiczostwem, 'zyskiem własnym'.  A  Branicki, Rzewuski i Szczęsny Potocki byli ich protoplastami...            

Problem stosunków międzyludzkich jest tematem numer jeden naszych, jakże nieraz denerwujących przemyśleń, niekończących się rozmów z przyjaciółmi, utyskiwań i narzekań. Dlaczego temat ten leży nam na sercach (niejednokrotnie psując wątrobę...), wisi w powietrzu jak chmura gradowa?

Odpowiedź znamy. Przysłowie murzyńskie głosi, że "najlepszym lekarstwem na człowieka jest człowiek"; doświadczenie zaś podpowiada, że -- potrafi być także najgorszą trucizną, stosując wysokiej klasy gry przeciwko bliźnim. Na całe szczęście rejestrujemy proces pogarszania się jakości stosunków międzyludzkich, odnoszenia się człowieka do człowieka i traktowania człowieka przez człowieka. Jeszcze rejestrujemy...

Nie czuję się na siłach, by w krótkiej notce przedstawić źródła i wszystkie uwarunkowania, zarówno subiektywne, jak i obiektywne, prowadzące do bezhołowia, anarchii i stanu totalnego schamienia społeczeństwa w ramach Globalizacji Obojętności. Poruszę wycinek zagadnienia tyczącego kultury życia dnia codziennego, przyczynę - jak mi się wydaje - wielu napięć wynikających z frustracji mającej swe źródło w dewaluacji i pomieszaniu hierarchii wartości, postaw i celów, a także środków do nich prowadzących. Wszystko to zaś przyprawione jest na ostro....  sosem hipokryzji.

Czas miniony nauczył ludzi aprobaty dla cwanych zachowań w dość bezwzględnej walce o byt i w zabiegach o stan materialnego posiadania. Przy czym owa aprobata - graniczy tu wręcz z szacunkiem i uwielbieniem dla "sytuowanych materialnie" - w odróżnieniu od sytuowanych intelektualnie, którzy całe swe życie podporządkowali idei myśli. W efekcie rozkwitły rzeczy najniebezpieczniejsze: pozór jakiej takiej kariery, pozór jakiej takiej elity dyktującej warunki i łatwych samouspokojeń tak zwanych "ludzi sukcesu"...(Sic!...)

 W kontekście rozważań nad genezą i uwarunkowaniami stanu zagrożenia, wynikającego z braku kultury politycznej społeczeństwa -- Marta Fik (tuż przed śmiercią w 1995r – wybitna historyczka i krytyk teatralny) pisała w krakowskim "Zdaniu" o niebezpiecznym zachłyśnięciu się wolnością. Dzisiaj możemy także mówić o niebezpieczeństwach objawionej "wolnej gry sił" na płaszczyźnie ekonomiczno-bytowej. I znów nie wszyscy wiedzą, co z nią począć. Bywa, że opacznie, lub też bardzo trywialnie ją rozumieją i interpretują. Zachowują się jak sztubacy wyzwoleni spod opieki twardych i apodyktycznych rodziców - wprowadzając zamęt w hierarchii wartości, postaw i celów.

Brak hamulców i skrupułów, buta, arogancja i "przebojowość" z jednej strony, resztki autentyczności i wiary w słuszność wybranej drogi życiowej i zawodowej -- z drugiej, pomieszane z wszechpanującą demoralizacją, hucpą, anarchią i bezhołowiem (nie mylić z demokracją!) prowadzą do konfliktów i napięć. I znów popadliśmy z jednej skrajności w drugą. (Obijanie się od ściany do ściany - to nasza narodowa specjalność!...). Lwia część spośród nas chce BYĆ - tylko poprzez MIEĆ. Po trupach bliźnich "nabitych w butelkę", oszukanych, ograbionych, okradzionych... Bowiem - jakże często - tak się robi u nas i  pojmuje  "biznes"...

Dokąd dojdziemy, gdy jedynym sprawcą motywującym życiowe wybory, określającym aspiracje, dążenia i kierunek awansu będzie ZYSK materialny...?!

Nawet zapisy i przekazy religijne 'przykrawano' lub wyrywano z kontekstu jeno dla doraźnych korzyści, ewentualnie 'posunięć', decyzji tych, którzy akurat rządzili po '89 roku. Niejako na poparcie ich programu politycznego, światopogądów i głoszonych tez.  Bowiem wielu spośród nas jakby nie miało  ucha na przekazy i zapisy naszej religii, znaczenie symboli, metafor, tylko "patrząc, widzą wszystko oddzielnie: że koń, że Staszek, że dom, że drzewo."

P.S. Wezmę w ajencję szlaban - na granicy zdrowego rozsądku...

Marr jr.

Życie duże i małe         

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka