Wojciech Żukrowski
Wojciech Żukrowski
Marek Różycki jr Marek Różycki jr
5808
BLOG

Ostatnia rozmowa z Wojciechem Żukrowskim

Marek Różycki jr Marek Różycki jr Kultura Obserwuj notkę 60

Przypominam jakże aktualną, ostatnią rozmowę z wybitnym pisarzem Wojciechem Żukrowskim; urodził się 14 kwietnia 1916 r. w Krakowie - zmarł 26 sierpnia 2000 r. w Warszawie. Studiował na kilku kierunkach i w dwóch miastach -- najpierw był studentem Wydziału Prawa oraz Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego, filologię polską skończył jednak we Wrocławiu. Zapisał się w tym czasie do katolickiej organizacji "Odrodzenie".

W 1934 r. debiutował na łamach "Kuźni Młodych". Gdy wybuchła wojna, brał czynny udział w walkach. Był żołnierzem AK. Działał też w podziemiu kulturalnym. Czas okupacji spędził w Krakowie. Po zakończeniu wojny pełnił funkcję oficera Ludowego Wojska Polskiego. W latach 1953-1954 był korespondentem wojennym najpierw w Północnym Wietnamie, a następnie w Laosie i Chinach. Pełnił też funkcję radcy kulturalnego ambasady polskiej w Indiach.

Debiutował wydanym konspiracyjnie w 1943 r. tomikiem poetyckim "Rdza", jednak wielką sławę przyniosły mu wydane trzy lata później opowiadania o tematyce wojenno-okupacyjnej "Z kraju milczenia" (stąd pochodzi głośny utwór "Lotna"). Był płodny pisarsko. Najsłynniejsze jego utwory: „Skąpani w ogniu”, „Kamienne tablice”, „Plaża nad Styksem”, „Zapach psiej sierści” -- zostały sfilmowane.

Tworzył zarówno wiersze, jak i utwory prozą dla dorosłych i dla dzieci oraz scenariusze filmowe. W latach 1986-1989 był prezesem Związku Literatów Polskich. Należał też do Pen--Clubu. Sukces odniósł nie tylko w pisarstwie, został bowiem wybrany do Sejmu.

-----------------------------------------------------

    -- Dyskusja, której przysłuchiwałem się na spotkaniu Pana z czytelnikami – daje asumpt do głębszych rozważań na temat odpowiedzialności, a także misji artysty w świecie współczesnym. Jak rozumieć tę odpowiedzialność, kompetencję w tej mierze artysty, a także – wymagać od wybitnych indywidualności rozpoznania świata, walki i opowiedzenia się za czymkolwiek, gdy – jak np. mawiał Jarosław Iwaszkiewicz o pisarzach – "ci zamknięci w wieżach z kości słoniowej, pomalowanych na różne kolory, mało o tym świecie wiedzą"...?

      -- Znam pisarzy izolujących się świadomie, bo sobie stwarzają całe światy: na przykład Parnicki czy Faulkner, albo żeby dosadniej to było widoczne – Tolkien... Jednak napór świata jest tak przemożny, że łatwo wyśledzić konflikty w obrazach zakamuflowane, na wskroś współczesnych bohaterów, o skomplikowanej psychice, a nawet wiedzy, jakiej nie mogli zdobyć wówczas, w swojej epoce, choć rozpoznanie intuicyjne, przeczucie, zdolność przenikania zbiorowych dążeń mogła, jeśli nie mieli do dyspozycji siły sprawczej, jaką jest tłum, tylko napełniać grozą i trwożliwym przyzwoleniem na nieuniknione.

      Znam pisarzy, którzy jak czerwie biblioteczne toczą literaturę i wydalają nowe tomy; wiedza, wyłuskanie szczegółów stanowi ich oprzęd, z którego, jak motyl z poczwarki, wyfruwa ich własne widzenie świata. Przykład – Borghes, lecz on jest niewidomy, skazany na wyobraźnię i myślenie porządkujące, a czasem i odkrywcze.

      „Pisarz w wieży z kości słoniowej” – efektowne, ale puste powiedzenie, bo raczej w pisarzu narasta niecierpliwość; słowa im nie wystarczą, chcą widzieć bezpośredni ich skutek, zamiast za pióro chwytają za broń: Andre Malraux – ochotnik w Hiszpanii, lotnik, partyzant w czasie okupacji we Francji, potem działacz polityczny, minister... A nasi utalentowani poeci: Baczyński, Gajcy... Sięgam po nazwiska bezsporne. Większość moich kolegów nie zadowalała się układaniem słów, wolała wciskać ładunki do magazynka visa czy stena.

      Polityka ich wciąga jako szansa działania znaczącego, zachwyca kontakt z tłumem, owa huśtawka nastrojów, zdaje im się, że przewodzą, chociaż zwykle bywają… użytkowani...!

      -- ... ale potrafią zauroczyć i przekonać do swej wizji szczęścia(?) tłumy. Może dlatego – zdaniem Czechowa – „wybitni pisarze i artyści powinni zajmować się polityką o tyle, o ile muszą się przed nią bronić”...?

      -- W wielu pisarzach jest coś z kobiety, chcą się podobać, łakną komplementów i oklasków. W nurtach ideowych bywa także urzekająca siła magnetyczna, pierwotna, ona bardzo działa na wyobraźnię, wyłączyć może nawet logiczne myślenie, nie mówiąc o sumieniu.

        Pisarz zostaje w książkach i ponosi odpowiedzialność za słowo w nich zawarte, za myśli, za jakie ręczył nazwiskiem i rozświetlił swoim talentem. A życie pisarza... Gdybyśmy podług niego oceniali znaczenie twórczości, trzy czwarte literatury trzeba by było podać w wątpliwość. Bo czego ci pisarze się nie dopuszczali, w jakich podłościach nie uczestniczyli? Jak marne mieli charaktery, w jakie ohydne nałogi nie brnęli? Na szczęście na szali zostają tylko dzieła, książki, które poczęły się z miłości do człowieka i świata, z pragnienia poznawania mrocznych labiryntów duszy...

      Iwaszkiewicz, choć doskonale rozumiał, że do tworzenia potrzebne są skupienie i samotność, był otwarty, lubił nie tylko gadać, lecz i potrafił słuchać, co o wiele trudniejsze... Mimo pościgu za ulotnymi nastrojami, głodu piękna, zauroczenia subtelnością zmiennych, prawie płochliwych doznań, mnóstwo wiedział o gorzkiej prawdzie powszedniości.

      Wieża kościana odgradza pisarza dopiero wtedy, kiedy już nie może przystawać na nieustannie zmieniający się świat, kiedy sam się zmarmurza, a to bywa, bywa... Mówi wtedy szeptem: „Już więcej znajomych mam po tamtej stronie, pora się zabierać... Tu jest pełno obcych.”

      -- A jednak – jak pisał Mieczysław Jastrun – „artyści są przeraźliwie niesprawiedliwi (...), nie mogą bowiem pogodzić się z tą propozycją szczęścia, jaką ofiarowuje im inna indywidualność. Apodyktyczność ich jest rodzajem samoobrony, która jednak wyniszcza ich wewnętrznie, odbierając im możliwość innego szczęścia niż to, które chcą dać innym”. Mówiąc skrótowo: wielki artysta nie rozumie po prostu, że można pokazywać, kształtować życie lub piękno w jakikolwiek inny sposób, niż on to robi. Twórca zużywa dla siebie samego całą swą zdolność krytyczną.

      Wydaje się, że indywidualność w dziedzinie na przykład polityki – postępuje podobnie, mając przekonanie o „nadrzędnych racjach”, którymi motywuje swe postępowanie...

      -- W Jastrunie odezwał się wieczny belfer, który tęskni za poprawnością sztuki. Powinna ona dać się łatwo skomentować, a trochę zdobić, składać co najmniej w trzech czwartych z elementów odziedziczonych, a więc tak znanych, że przez swą szlachetną nudę bezpiecznych. Jeżeli trudno mnie pojąć, to niech pan kolejny raz poczyta sobie jego wiersze, wtedy będzie jasne przed czym się bronię.

      Kto panu powiedział, że człowiek ma być szczęśliwy? Szczęście nie jest stanem, w jakim można by trwać. Często dopiero po latach odkrywamy, że wtedy powinniśmy byli pławić się w szczęściu, tylko tego w porę nie dostrzegliśmy, wymknęło nam się...

      Dla polityka działanie, jak dla pisarza tworzenie, może stanowić to, co ich obu najbardziej pociąga, gra ludźmi czy gra wyobraźni; oczywiście obaj muszą mieć jakieś godne zdobywania cele, jednak nie same spełnienia są najważniejsze, tylko droga ku szczytom. Nie spotkałem ani polityka, ani pisarza, który by powiedział: „Odchodzę, jestem syt sławy, zrobiłem na co mnie było stać, niech teraz inni...”. Może to brzmieć jak herezja, ale walka jest bardziej pasjonująca niż ostateczna zdobycz, realizacja artystycznego programu.

      -- W poprzednich rozmowach doszliśmy do konkluzji, że szczęście nie jest stacją, do której się przyjeżdża, jeno 'sposobem podróżowania'...

      -- Twórca jest w lepszej sytuacji od polityka, może – osiągnąwszy doskonałość – zmieniać formę wypowiedzi, przerzucać się w inną dziedzinę, z poety stać się prozaikiem, dramaturgiem czy nawet posłużyć się sprawnym kolektywem do realizowania swoich wizji – być reżyserem filmów, sztuk. Gdyby polityk zmieniał sztandary, przekreślał hasła i wywieszał nowe – okrzykną go karierowiczem, lawirantem... Choć i temu życie zaprzeczyło, bo lud ma kurzą pamięć i zawsze można znaleźć owych młodych, którzy bez ścierania tablicy nie pamiętają, nie wypomną, nawet nie potrafią sobie wyobrazić ceny, jaką za to, co jest, trzeba było płacić. I znów im karku można dosiadać...!

      -- Mam niejasne przeczucie, że co wolno pisarzowi – tego nie wolno już politykowi... Wańkowicz konstatował: „Pisarz ma prawo do pasji, choćby niesłusznych. Spełnia rolę pożyteczną, prowokując reakcje”. Polityk powinien być już rozsądny, głosić sądy wyważone, wyprane ze zdrożnych emocji, a już szczególnie – nie wolno mu prowokować reakcji...

      Czy sytuacja ta nie stwarza ograniczeń i zagrożeń dla Pana twórczości? Chodzi o jej wpływ na selekcję podejmowanych tematów i weryfikację postaw kreowanych bohaterów, a więc – swoistą autocenzurę...

      -- Polityka i twórczość, mimo że bywają niekiedy od siebie zależne, rządzą się odmiennymi prawami. Im bardziej twórczość staje się służebna, przystaje do zaleceń etapowej krytyki, tym mniejszą ma szansę trwania i przetrwania, mimo pochwał krytyków, interpretacji i nagród. Twórczość rozumiem jako uniwersalny, ponadczasowy zapis, przekaz - aktualny do odczytania w zmieniających się uwarunkowaniach i 'dekoracjach' na scenie życia.

      Poznawanie mechanizmów rządzenia, bardzo skomplikowanych – bo mimo ujęcia danych w liczby i wspartych pamięcią komputerową, mamy tam żywych ludzi, a więc i pełnych niespodzianek, przewrotnych ambicji, a nawet przekupnych(!) – pozwoliło twórcom na napisanie znakomitych książek. Dość wymienić Stendhala czy Kadena-Bandrowskiego, a ze współczesnych Brezę... Jego „Spiżową bramę” czytał de Gaulle, a sięgał zaledwie po parę książek na rok... Ale on należał do wodzów czytających. Kilku wielkich pisarzy piastowało wysokie urzędy i nie była to działalność wyłącznie tytularna czy dla zapełnienia sakiewki: Goethe, Malraux, Carpentier, Kruczkowski, Neruda.

      -- W efekcie zaistniałej sytuacji politycznej w naszym kraju – ujawniło się wiele nowych zjawisk, nowych jakości – także nowych postaw w środowiskach artystycznych i politycznych. Czy dostrzegł Pan swoistą kategorię literatów, także – polityków, którym udaje się połączyć wielkie korzyści świata z beneficjami 'prześladowania', a  które idą w parze z 'dorabianiem' sobie akuratnych i adekwatnych do 'okoliczności'... -- życiorysów...?

      -- Nikomu obrotności nie zazdroszczę, a niechże sobie dorabiają, jak potrafią. Przecież świetnie wiemy, że wkrótce czas każdego z nas się dopełni i Pani Pustooka maski pozdziera i wylezie grymas, jaki prawda na twarzy wyciska – gorycz niemocy, zawiść, pożądanie bogactwa czy rozgłosu za wszelką cenę, nawet po trupach bliźnich. I tylko prawdziwa twórczość się ostanie, tylko ona się liczy... Młyny czasu mielą powoli, ale tylko to, co naprawdę najlepsze, im się oprze! Czas jest sędzią sprawiedliwym. I bezlitosnym. Mój starszy przyjaciel Alf Klafkowski widząc te chytreńkie zabiegi poniektórych zwykł ostrzegać: „Kto chce okrakiem na dwóch koniach galopować, temu się dupa rozedrze...” I ma rację!  Zostańmy przy naszych wypróbowanych koniskach, a jak droga trudna, to i na piechotę. Dojdziemy, spoczniemy na czarnym progu, skąd już będzie widać tylko prawdę.

      -- O co Pan walczy? Czy może Pan esencjonalnie przedstawić swoje credo polityczne oparte na światopoglądzie i światoodczuciu?

     -- Chciałbym jak najwięcej z przeszłości ocalić dóbr, które tak łatwo roztrwonić, w bezrozumnej pogoni za nowinkami, modą. Chciałbym też, żeby jak najwięcej młodych świadomie sięgało do skarbca narodowej kultury; żadnego dokarmiania na siłę, żadnej darmochy, bo co za łatwo przychodzi, to się i lekceważy. Ale dla spragnionego musi być dostęp! Zawsze ruchliwa umysłowo mniejszość ożywiała ospałą większość. Bodaj dla tej mniejszości, która chłonąc współtworzy fundamenty kultury, chciałbym żeby nie zabrakło pieniędzy na książki, fotel w kinie i teatrze, instrumentu muzycznego, kasety z dobrym nagraniem, a także życzliwego przewodnika po muzeum, mówiącego językiem wstępującego pokolenia, umiejącego zaciekawić, niepostrzeżenie przez anegdotę obudzić głębsze zainteresowania, a może i twórczość samorodną...

       -- Kultura, Sztuka -- znacznie bardziej budują autorytet w świecie, także przetrwanie Tożsamości Narodowej, niż uzbrojona po zęby -- największa nawet armia... Ze smutkiem rejestruję zamykanie zasłużonych oficyn wydawniczych, księgarń, teatrów, domów kultury, przede wszystkim zaś -- ogólnopolskich, wysokonakładowych tytułów, pism literackich i kulturalno-literackich, wokół których skupiało się środowisko literatów, krytyków, pisarzy, poetów; wymienię tylko "Literaturę", "Życie Literackie", "Tygodnik Kulturalny", "Miesięcznik Literacki", "Dialog", "Kulturę"...

       -- Tak, to dramat. Im więcej będziemy próbowali pojąć, z czego tak naprawdę rodzi się zamożność, znaczenie, szacunek w świecie dla naszych sąsiadów, tym większa szansa, że i te ich cechy w swoich charakterach możemy rozkrzewić. Bo bywa, że ośmieszamy, rozkruszamy własne wzorce wielkości, a nie przeszczepiamy nowych. A przecież my je mamy! Polacy nie są jednorodni na szczęście, tylko bardzo różni, gdyż w czasie rozbiorów, by zachować tożsamość narodową, trzeba było wykrzesać z siebie różne siły i zdolności rozwinąć, jakie mogłyby konkurować z wyższą organizacją i sprawnym systemem obcej państwowości. A więc mamy w sobie te możliwości obronne i trudna sytuacja je dobywa na jaw. Wszystko zależy od tego, jak i przeciw czemu zostaną spożytkowane; mogą scalać w działaniu i jątrzyć, burzyć, podważać...

      -- Nie przypadkiem w Pana twórczości ważne jest to, co urzeczywistnia się w czynie – nie tyle refleksja, co czyn. A zatem zrealizowana decyzja stanowi główne kryterium Pańskiej oceny człowieka?

      -- To śmieszne, jeśli pan mówi poważnie; mój udział w sprawowaniu władzy, kiedy byłem wybrany posłem – był tyciusieńki, pokazuję na końcu najmniejszego palca. Natomiast głos już może był bardziej donośny, w każdym razie słyszalny, bo sala sejmowa ma swoje echo... Zawsze byłem zwolennikiem działania; uważam, że u nas za dużo energii potrafimy kaskadowo wygadać. Wydaje nam się, że ustawa naprostuje, powstrzyma, krótko mówiąc – załatwi. Tymczasem obserwujemy i obserwowaliśmy, jak jej skuteczność zstępując ku wykonawstwu maleje, zanika i brak nam siły na egzekwowanie. Sprawna i bardzo rozbudowana biurokracja ma spore doświadczenie – słysząc gromy, mruczy: byle pierwszy napór przeczekać, byle nas fala nie zmyła ze stołków... Potem wróci stare, bo długoletnia praktyka wdrożyła do kompromisów obie strony, jak to się mówi – „prawo koleiny”. Koła same włażą i lżej się toczą...

      -- Pana kreacje ludzkie mają zasadniczo charakter naturalistyczny. Z praw natury, z konieczności egzystencjalnych wyzwalają się Pańscy bohaterowie poprzez żołnierskie, religijne, czasem polityczne decyzje wewnętrzne. Ten się niejako w oczach autorskich bardziej zasługuje, kto skuteczniej pokonał w sobie słabości naturalne, tchórzostwo, wygodnictwo, lenistwo, skłonność do kompromisów. A więc kodeks moralny – jako oręż człowieka w świecie pełnym zagrożeń. Litera tego kodeksu na przestrzeni lat zmienia się i modyfikuje; jaki obowiązek dominuje – zdaniem Pana obecnie? Jakie cnoty stanowią dzisiaj o porządku duchowym Polaka?

      -- Moje postacie bardzo się kolegom nie podobają, uczonkom także, bo nie jestem producentem ciastek, przystaweczek, tylko staram się trochę tego obroku duchowego podsypać... Kodeks zasad moralnych, dekalog, stosowany nie tylko dlatego, żeby łamiąc zakazy, grzech był smaczniejszy... Wiem, że drażnię, jakbym był z innej epoki. A jeszcze bardziej złości, że jestem szeroko czytany, książki nie nocują na półkach.

      My bardzo byśmy pragnęli, żeby nas świat kochał; stale mu wystawiamy rachunki za krew przelaną w obronie wolności, a świat tego nie lubi, twardo zapytuje: „Co macie oprócz życia na sprzedaż? Gdzie te kontenery z zawartością <>...?!” Warto, żebyśmy przetarli oczy i zrozumieli wreszcie, że możemy tylko na siebie liczyć, że decyduje: pracowitość, wiedza, pomysłowość, dyscyplina, której nie znosimy...!

      Winy zawsze szukamy w innych, z zewnątrz, w systemie nakazowym, przeciw któremu społeczeństwo się najeża... Wydaje mi się, że kapitalistyczny liberalizm gospodarczy -- prawie że bez osłony socjalnej – również nie za bardzo nam pasuje... A demokracja jest u nas rozmamłana, pogadają sobie, wykrzyczą się, naurągają i w końcu mówią: „A niech tam zrobią, jak zechcą...”.

      -- Demokrację pomylono u nas z anarchią, także -- z wyprzedaniem za bezcen polskiego przemysłu, dorobku pokoleń po totalnych przecież zniszczeniach w wyniku II wojny...

      -- Znam ludzi wykształconych, którzy wierzą w charyzmat Wąsatego. Znałem też takich, co się zapierali przed „kolaboracją”, mówili, że trzeba trzymać się z daleka od wszelkich prób użytkowania społecznych energii. Ci ludzie nigdy nie zrozumieją, że to choroba woli, rak lenistwa, do którego szczególnie jesteśmy skłonni...  Socjalizmu nie można było przeczekać. Ci, którzy to chcieli zrobić, byli już trzecim pokoleniem emigrantów i w szufladach mają cmentarzyk narodowych świętości, za które ich dziadowie płacili żywą krwią. Strata czasu jest już trudna do odrobienia.

      -- ! ! !...

     -- To, co mówię, z konieczności jest ubogie, jeśli porównać z bogactwem obrazu Dudy Gracza czy wieloma warstwami powieści... Ni wstydzę się przyznać, że zabiegam o czytelników, że ich chcę pozyskać żywą fabułą, celną obserwacją szczegółów, zyskać zaufanie i przemycić parę poważnych myśli, zaniepokoić w sumieniu, posiać ziarno nadziei i dodać im wiary w męstwo bez chwały, to, o którym tylko oni wiedzą. I Bóg, jeśli On ich się nie zaprze, tak jak oni co dnia Go się zapierają. Ale może będzie bardziej pobłażliwy, skoro i Piotr po trzykroć... A został kamieniem węgielnym budowli, która trwa.

      Obserwujemy ciekawe przesunięcie. Dawniej mówili patetycznie przywódcy narodu, mężowie opatrznościowi: „zdamy rachunek przed Bogiem i historią”. I chyba to coś dla nich znaczyło... Dziś już jesteśmy zdani tylko na pospieszne, bardzo niesprawiedliwe, a więc i zmienne na szczęście sądy ludzi tych, którzy ufali i zawiedli się, tych, którzy ślepo słuchali a potem się zbuntowali...

      I polityk, i pisarz, choć to raczej ukrywa, pragnie nieśmiertelności. A jest to ta krótkotrwała nieśmiertelność człowieczej pamięci, jeśli dostrzegą czystość intencji działania, jeśli miał i czyste ręce... Po kąpieli błotnej obmowy i chciwie słuchanych plotek – odepchnięty przez lata czyśćca, by znów wynurzył się w powszechnie przyjętej ocenie i często legenda, przychylne zamyślenie zgodne z pragnieniem ludu -- zaciera wszelkie winy, pozwala triumfalnie wkroczyć na karty podręczników; hasło, nazwisko – pomnik.

        -- A  C z ł o w i e k  - pisarz...?

    -- Pan ciągle, w każdej naszej rozmowie, niepokoi  się, czy ten pisarz  nie będzie twórcą zbyt ugłaskanym, przekarmionym, zagłaskanym na tej wyspie szczęśliwości; spętanym łaską możnych tego świata... Doświadczenia temu przeczą. Ci najbardziej usłużni, etapowi lokaje, już znaleźli nowego pana i jakże pilnie przy nim warują. Zaparli się nawet własnej Matki, Ziemi Ojczystej. Ale gdzie są te ich wielkie książki? Próżno ich szukać... Bo one nie narodzą się ze strachu i żądzy posiadania; w niezrozumieniu i pogardzie dla prostego człowieka. W tych wypracowaniach  na zamówienie i „pod publiczkę” jest popłoch mieszczucha, który uciekł z ledwie dopiętymi walizkami, bo nie chciał dzielić ani przyszłości tego narodu, ani jego losu. Rozróżniam, bo los nie zawsze sami sobie gotujemy, przyszłość -- tak!

      -- Tę moją 'obawę' sygnalizowałem także w  poprzednich naszych rozmowach o tak zwanych "twórcach dworskich"...

     -- Nie tylko pisarze są śmiertelni, ja już wiem, że i literatura może stawać się rzadko odwiedzanym cmentarzem. Jedyne, co wskrzesza, to miłość, to, co rodziło się z myślą o innych, by im ulżyć, pokrzepić, dać chwilę pocieszenia, otuchę, bodaj otrzeć z czoła ów krwawy pot, jak chustą Weroniki. Jeżeli z pisarza jeden, dwa tytuły ocaleją, wejdą do skarbca narodowej literatury – to bardzo dużo. Miał wielkie szczęście. I żadne posłowanie temu nie zaszkodzi. Raczej powinno stać się napomnieniem; głosy wyborców uczą pokory, której trudno dopatrzyć się u zawodowych polityków.

      -- No cóż, Platon twierdził, że gdyby wszystko było takie, jak być powinno, najlepsi ludzie unikaliby stanowisk zamiast się o nie ubiegać...

      Dziękuję za rozmowę.

      -- To ja jeszcze dopytam, już poza rozmową, skąd się wziął u pana pomysł, by w latach 80. rozsyłać ankietę do pisarzy, poetów z pytaniem o ich światopogląd...?

     -- Moim zadaniem, jako redagującego dział literacki w "TK", było ukazać nie tylko kontekst kulturowy, ale i światopoglądowy w jakim twórczość powstaje. Uczulili mnie na ten aspekt widzenia literatury moi profesorowie Artur Sandauer, Roch Sulima, także ci spośród pisarzy, którzy współtworzyli tytuł -- przede wszystkim Tadeusz Nowak, Julian Kawalec, Jerzy Harasymowicz i inni. Oczywiście za zgodą naczelnego, Staszka Adamczyka.

     -- Mnie te konteksty i uwarunkowania nie są potrzebne. Książka, w ogóle -- twórczość mówi sama za siebie, jeśli ma do kogo...

      -- I właśnie na tym polegała misja nieustannej edukacji Czytelnika, który czuł głód literatury, kultury z wysokiej półki. Obecnie nikt już się tym nie zajmuje...

---------------------------------------------------------------------------------

Joanna Siedlecka w książce "Obława. Losy pisarzy represjonowanych" podaje, że Wojciech Żukrowski zeznawał w sądzie na rzecz Melchiora Wańkowicza podczas nagonki na niego po jego powrocie z zagranicy. Pisał o nim w swym "Alfabecie Kisiela" Stefan Kisielewski. Wspomina go jego długoletni przyjaciel, ks. Jan Twardowski. Wojciech Żukrowski był pierwszym czytelnikiem i recenzentem jego wierszy. Znali się z lat 40., kiedy Jan Twardowski był jeszcze w seminarium. W biografii Jana Pawła II Tadeusz Szulc wspomina wieloletnią przyjaźń Karola Wojtyły z Wojciechem Żukrowskim z okresu okupacji, kiedy to obaj byli w Krakowie, studiowali na tajnych kursach i pracowali w kamieniołomie na Solvayu. Żukrowski był na ingresie Karola Wojtyły. Korespondowali ze sobą i spotykali się podczas wizyt papieża Jana Pawła II w Polsce.

Rozmowę z WOJCIECHEM ŻUKROWSKIM -- przeprowadził Marek Różycki jr.

 

 

                                                                                    

Życie duże i małe         

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura