Jerzy Stuhr
Jerzy Stuhr
Marek Różycki jr Marek Różycki jr
5339
BLOG

Jerzy Stuhr: - Życie zwyciężyło z Dekalogiem

Marek Różycki jr Marek Różycki jr Kultura Obserwuj notkę 101

Niezwyczajność w zwyczajności – czy to jest możliwe? Czy można mówić o niepowtarzalnym stylu u kogoś, kto nieustannie powtarza, że chce być jednym z wielu. Bez urody, sukcesu, perspektyw. Szary, „spsiały” - jak mówi o swoim bohaterze. Tak właśnie wykreowany przez Stuhra bohater przyniósł aktorowi sukces i szczególną pozycję artystyczną.

Amator” w przyciasnym garniturku, o przyciasnych ideałach, w monotonnym modelu życia – to przecież efekt perfekcji, niezwykle rzetelnego stosunku do zawodu, pasji w penetrowaniu świata. Dla świętego spokoju staje się wtyczką szefa, skopany, budzi w nas litość i niepokój: czy rozgrzeszając jego słabości, nie rozgrzeszamy przypadkiem samych siebie z naszych własnych grzeszków.

Wodzirej” prowincjonalnych balów i jemu podobni, którym od sterowanych barw zakręciło się w głowie, bezradni wobec mechanizmów życia, jakie ich mami, konformiści nie pozbawieni wdzięku, cwaniaczkowie, których zawsze przechytrzy Wielki Cwaniak. Bohaterowie Stuhra.

By stworzyć styl ze stereotypu, z małości, z nijakości, trzeba być mistrzem. Ale może też trzeba tych maluczkich kochać, odczuwać litość wobec mrówek budujących piramidalny świat, który w każdej sekundzie może rozkwasić gigantyczny walec.

„Wydaje mi się, że człowiek jest najpiękniejszą rzeczą, jaką widziałem w życiu, a oglądałem bardzo wiele pięknych dzieł sztuki” – mówi Jerzy Stuhr.  A cóż dopiero, jeśli jego bohater nie jest pozbawiony inteligencji, wsparty genialną koncepcją reżyserską, oświetlony punktowcem na wielkiej scenie, jeśli musi przekonać widza, że nie są to już dylematy Danielaka, ale egzystencjalne pytania – być albo nie być.

Stuhr walczył z publicznością o samego siebie, o swojego Hamleta, o wiarygodność kreacji szekspirowskiej. I oczywiście wygrał. A jeśli ten jego bohater ma węch i pasję? Jeśli wejdzie w mroczny, intrygujący świat Dostojewskiego, w ataku kaszlu kryjąc całą przewrotność i  szatański spryt Porfirego, wtedy nie ma już przed nim żadnych barier – prze w głąb Raskolnikowa, w trzewia widza.

Bo Stuhr właśnie prze. Bez parcia nie urodzi się zdrowe dziecko. A Stuhr bardzo chce rodzić swoich bohaterów, chce grać z nimi na kontrabasie, ocierać twarz po otrzymanym policzku, oddawać razem z nim duszę diabłu.

W jednym z wywiadów powiedział: „Chcę, żeby cała moja prywatność była na scenie, chociaż wiem, że jest to zadanie bolesne, taki stopień ekshibicjonizmu, ale widzę po latach, że tylko to ludzie doceniają. Ludzie zobaczą, że ktoś wydziera z siebie taką intymność, na jaką ich nie byłoby stać, ale to jest w moim pojęciu podstawowa funkcja aktorstwa. Nie chcę nic udawać na scenie czy przed kamerą, chcę być zawsze w zgodzie z sobą”.

Nic zatem dziwnego, że prasa światowa pisze: Jerzy Stuhr jest jednym z najwybitniejszych aktorów współczesnej sceny i filmu.

Jerzy Stuhr jako dobroduszny wojak Szwejk; rola Maksa w „Seksmisji” Juliusza Machulskiego okazała się milowym krokiem do sławy; Jerzy (Jerzy Stuhr) stworzył w „Dekalogu X” Krzysztofa Kieślowskiego kreację godną zapamiętania; „Historie miłosne” krytyka uznała za wielkie wydarzenie, a Stuhr – reżyser i aktor – zadedykował ten film przyjacielowi, Krzysztofowi Kieślowskiemu; „Tydzień z życia mężczyzny” – film Jerzego Stuhra podbił nie tylko polską publiczność.

Jerzy Stuhr grał przestępców, policjantów, komediantów, nawet niesympatycznych ponuraków. Przez blisko 40. lat spędzonych na planie nie udało mu się zagrać roli prawdziwego amanta. Aby tego dokonać, musiał sam zacząć kręcić filmy.

Bohater „Tygodnia z życia mężczyzny”, to prokurator – oskarża ludzi, piętnuje ich nieuczciwość, jednak sam nie może dać sobie rady ze swoim życiem. Wielu osobom, które obejrzały film, ciśnie się na usta pytanie o to, jak dużo zaczerpnął Jerzy Stuhr z własnych doświadczeń, z własnego życia. Aktor-reżyser odpowiada: -- Dużo. Piętnaście lat temu nie podjąłbym się realizacji takiego tematu. Powstał film osobisty, ale osobiste – to nie znaczy tylko przeżyte, ale i zaobserwowane. O słabości nie jest łatwo mówić publicznie. Idę pod prąd, bo dzisiaj robi się filmy o twardzielach. Najlepszy dowód, że na dwa tygodnie przed rozpoczęciem zdjęć główny sponsor, Canal+, się wycofał: „Nie chcemy takiego negatywnego bohatera”. Próbowałem tłumaczyć, że on wcale nie jest taki negatywny, jest taki jak większość z nas. Nie pomogło.

Aktor-reżyser dzieli się gorzką refleksją: -- Życie zwyciężyło z Dekalogiem i  mało tego, zwycięża codziennie. Od okrutnych przekroczeń aż do tych, których nawet nie zauważamy. I właśnie ten szary obszar, na który już przestaliśmy zwracać uwagę, najbardziej mnie interesuje. Dzisiaj już nie ma takich dylematów społeczno-politycznych jak kiedyś. Dzisiaj nastąpiło po prostu totalne rozluźnienie kręgosłupa moralnego. Jestem daleki od moralizowania, bo na ogół ludzie od tego uciekają. Moje filmy mają skłaniać do przemyśleń, wszczynać dyskusję. Chcę, aby każdy postawił sobie pytanie: Co by było, gdybym ja sam znalazł się w takich okolicznościach?

Chciałbym – kontynuuje Jerzy Stuhr – przynieść choć na chwilkę ulgę człowiekowi, a może i poczucie zjednoczenia ze sceną i ekranem. Jeśli któryś z bohaterów ma problem podobny do mojego, to łatwiej mi żyć, nie czuję się przez moment samotny. To swoiste katharsis. Jeśli to, co robię, choć na chwilę komuś pomogło, to już jest dobrze.

Gdy spytano Jerzego Sthura, co czuje, słysząc z ust młodzieży, że jest kultowym aktorem, kultowym reżyserem – wyznał: - Czuję  obawę, czy sprostam takiemu zadaniu, czy dam radę. To wielka odpowiedzialność być głosem pokolenia. Ale tym terminem się dzisiaj szermuje, więc może wcale nie jestem „kultowy”. Natomiast chciałbym coś po sobie pozostawić. Ale niestety, tak lekko jak Rimbaudowi nic mi nie przychodzi… Szalenie muszę się urobić, żeby coś stworzyć….

---------------------------------------

Stuhr konsekwentnie tworzy swoje kino, kino spójne stylistycznie i, na swój sposób, buntownicze, bo mające za nic współczesne mody.Tak jest i w przypadku „Dużego zwierzęcia” (2000). Scenariusz filmu oparty został na opowiadaniu Kazimierza Orłosia, które jeszcze przed kinowym debiutem opracował Krzysztof Kieślowski. W „Dużym zwierzęciu” w niespiesznym tempie i w czarno-białych kolorach Stuhr ciepło mówi o tolerancji, wyrzeczeniu i "małym" bohaterstwie.

"Oglądamy oto historię skromnego urzędnika bankowego, który zaprzyjaźnił się z wielbłądem zabłąkanym z wędrownego cyrku do jego ogrodu. Okazało się jednak, że sprostanie tej przyjaźni wymaga od niego uporu i konsekwencji: trzeba nie tylko wyprowadzać wielbłąda na spacer (...) trzeba jeszcze umieć wytrzymać -- to na przykład, że cała zbiorowość w takich wypadkach od człowieka się odwraca" -- pisał był Tadeusz Lubelski i dodawał: "(...) w czasie seansu, Stuhr-aktor wymusił na mnie emocję prawdziwie karkołomną: przez kilkadziesiąt minut miałem ochotę mieć wielbłąda" ("Kino" 2000, nr 7/8).

Kolejnym filmem w reżyserii Jerzego Stuhra była „Pogoda na jutro”(2003) według scenariusza Stuhra i Mieczysława Herby. To polityczno-obyczajowa satyra, pierwszy tego typu film w dorobku reżysera. Tak jak i w innych swoich filmach Stuhr zagrał tu główną rolę, partnerował mu na ekranie jego syn, aktor Maciej Stuhr. Najnowszy obraz reżysera to „Korowód” (2007), opowieść o splatających się historiach ludzi, m.in. sprytnego studenta, jego dziewczyny i byłego tajnego współpracownika bezpieki.

"Jerzy Stuhr, nigdy niestroniący od problematyki moralnej, w tej części 'Korowodu' dobrze rozłożył psychologiczne akcenty" - pisała Anita Piotrowska. - "Ucieczka od życia w wykonaniu dawnego TW dokonuje się pod wpływem wyrzutów sumienia, ale też i ze strachu. Bohater zdaje się być zaszczuty przez samego siebie. Samoświadomość staje się dlań najsroższym trybunałem. Pierwszy polski film fabularny, który tak otwarcie odnosi się do problemu lustracji, prezentuje wyjątkowo rozsądne stanowisko. Na forum publicznym nie ma miejsca dla ludzi, którzy dla osobistych korzyści dali się złamać bezpiece. Ale my, zamiast pochopnie osądzać, przyjrzyjmy się im z bliska. Może najgorsze piekło przeżywają, stając rano przed lustrem". ("Tygodnik Powszechny").

W 2007 roku podczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni Jerzy Stuhr otrzymał Złote Lwy za scenariusz „Korowodu”. Krytycy zarzucali jednak Stuhrowi moralizatorski ton i idealizowanie przeszłości, która na tle moralnie zdegradowanego współczesnego świata jawiła się jako utracony raj. Na szczęście niezgodność krytyków pomiędzy sobą -- dowodzi jeno zgodności Artysty z sobą...

CO ZMIENIŁA JEGO CHOROBA?

W kwietniu 2012 roku Jerzy Stuhr wyznał w programie "Dzień Dobry TVN", że pokonał raka krtani. Ta wiadomość przyniosła ulgę jego fanom, a także nadzieję innym chorym. Od tego momentu aktor i reżyser znów wrócił do pracy. Oczywiście życie Jerzego Stuhra zmieniło się po chorobie. W wywiadzie dla "Wprost" artysta wyznał, że teraz inaczej patrzy na świat.

-- Może tylko jedno choroba zmieniła – czuję radość, że to wszystko zdążyłem przeżyć. No i zwiększyła się moja intensywność spojrzenia na świat. Teraz, tu, dzisiaj - przyznał Jerzy Stuhr.

Aktor dodał też, że teraz cieszy się, że jest tu i teraz. Nie zastanawia się, co go czeka i nie myśli, że "najlepsze dopiero przyjdzie".

----------------------------------------------------

Po „Korowodzie”w związku z chorobą na kilka lat Jerzy Stuhr zrobił sobie przerwę od reżyserii. Występował za to w filmach innych twórców: „Mistyfikacji”Jacka Koprowicza i religijnym „Maryja, matka Jezusa”  Guido Chiesy z 2010 roku. Rok później wystąpił w głośnym „Habemus Papam” Naniego Morettiego i wyreżyserował jedną z cząstek nowelowego filmu „Mundo Invisível”, który prócz niego reżyserowali tak wybitni twórcy jak Theodoros Angelopoulos, Manoel de Oliveira, Atom Egoyan, Guy Maddin i Wim Wenders.

W 2014 roku na ekrany polskich kin weszła kolejna produkcja w reżyserii Stuhra, w której pełni także funkcje scenarzysty i odtwórcy głównej roli. W jednym z wywiadów reżyser przyznawał, że inspiracją do stworzenia scenariusza "Obywatela"  było jego własne życie. Bohater, którego biografia przedstawiona została na ekranie, nazywa się Jan Bratek i jest reprezentantem pokolenia Jerzego Stuhra. Widz poznawał bohatera na różnych etapach jego życia, cofając się od wieku dojrzałego aż do lat dzieciństwa, a film jest opowieścią o 60. ostatnich latach polskiej historii.

"Nie ma chyba w Europie ludzi, którzy mieli tak ciekawe życie, jak my: żeby zacząć pod popiersiem Stalina w środku reżimu jako dzieci, a kończyć w wolnym kraju, po drodze przeszedłszy między innymi Solidarność, stan wojenny, wybór papieża, wyzwolenie. To niezwykłe życie" -- podkreślił Stuhr, mówiąc o biografii własnej oraz ludzi ze swojego pokolenia.

Od 1998 roku Jerzy Stuhr jest członkiem Europejskiej Akademii Filmowej.

* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *

JERZY STUHR -- urodził się w Krakowie (1947). Jest absolwentem Wydziału Filologicznego UJ. W latach 1972-1991 występował w „Starym Teatrze” w Krakowie. Pracował także jako wykładowca w PWST w Krakowie, a od 1990 przez sześć lat był rektorem uczelni. Jest członkiem Europejskiej Akademii Filmowej przyznającej Felixy. Nagród, jakie otrzymał przez lata swojej pracy artystycznej, nie sposób wymienić. W 1998 roku na festiwalu w Toronto został uznany za najwybitniejszą indywidualność XII FPFF.

Marek Różycki jr.

Zobacz galerię zdjęć:

Jerzy Stuhr
Jerzy Stuhr

Życie duże i małe         

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura